Było to bodajże pierwsze muzeum, które zaznaczyłam na swojej mapie polskich muzeów motoryzacji – więc głupio byłoby nie odwiedzić w końcu. Okazja nadarzyła się podczas roadtripu, który opisywałam niedawno:

Uprzedzam od razu i z góry przepraszam, że zdjęć jest mało i są średnie, ale byłam tam jakoś w środku dnia i było tak gorąco, że nie miałam siły żyć, a co dopiero przykładać się do robienia fotek. Może kiedyś pojadę jeszcze raz na poprawkę. Na stronie tejże placówki przeczytać można, że w bliżej nieokreślonej przyszłości zamierza zmienić siedzibę na większą – byłby to więc doskonały pretekst.

Z tego samego źródła dowiedzieć się można, że muzeum przedstawia przekrój XX-wiecznej motoryzacji, ale de facto pojazdy są tak do lat 50. Youngtimerów tam nie uświadczymy niestety, no chyba że ktoś stanie tak jak ja, zaraz przy wejściu (typowy janusz mode: on – żeby się nie nachodzić za wiele czasem :P). Nie, ale tak serio, to ogólnie ciężko tam z parkowaniem, bo wkoło domy jednorodzinne, wąskie uliczki, więc trzeba kombinować.

Wnętrze oferuje latem miły chłód, gdyż niewielką halę zaaranżowano jako brukowaną uliczkę. Starannie zadbano o historyczne detale wystroju, co w połączeniu z sączącą się w tle muzyką doskonale nastraja, żeby wczuć się w przedstawiane dzieje.

Jest dość ciasno, a to i tak jedynie część zbiorów, podobno połowa. Wszystkie pojazdy są natomiast sprawne i co jakiś czas używane zgodnie z przeznaczeniem.

Eksponaty opisano na tabliczkach wyczerpująco pod względem merytorycznym, ale przy większości dopisane są jakieś ciekawostki odnośnie konkretnego stojącego tu egzemplarza. Świetny pomysł, bo przecież każdy pojazd to nie tylko zbiór fabrycznych danych, ale też choćby kawał osobistej historii właściciela lub kilku.

Dużo ciekawostek zgromadzono też w formie dodatkowych tematycznych zbiorów wszelkiej maści – stare fotografie, wycinki z gazet, przypinki, rozmaitości…

W końcu jednak obejrzałam wszystko i obeszłam dwa razy, zaopatrzyłam się w pamiątkowy magnes w formie drewnianego samochodu ozdobionego oczywiście bursztynami i trzeba było wychynąć z powrotem na gorący świat. Przed muzeum stoją jeszcze eksponaty wagi ciężkiej, nie mniej ciekawe niż te wewnątrz.

Tak to mniej więcej się prezentuje – może nie powala rozmiarami, ale ilością włożonego serca na pewno. Oby tak dalej. Teraz tylko czekać na zapowiadany rozwój tego miejsca.

2 thoughts on “pozwiedzane: Gdyńskie Muzeum Motoryzacji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *