Wydawałoby się – co to za wielka filozofia zrobić wystawę? Zwłaszcza dotyczącą starych gratów, które wystarczy byle jak ustawić i zaraz każdy chodzi wkoło i cmoka, więc to muzeum w formie instant ;) I część kolekcji rzeczywiście tak wygląda – celowo lub nie – jak typowy garażowy pierdolnik. Ale zdecydowanie nie to w Hořicach. Jestem pełna podziwu dla jakości i różnorodności jego ekspozycji, mimo – siłą rzeczy – zawężonej tematyki. Zamysł i wykonanie są na naprawdę wysokim poziomie, choć – a może właśnie dlatego, że – jest to dzieło pięciu pasjonatów (nie licząc darczyńców i osób udostępniających eksponaty), ale takich przez duże P i w pełnym tego słowa znaczeniu. Bo to widać.

Rzadko wracam do miejsc, które już raz odwiedziłam, dlatego jeśli wracam – to znaczy, że warto (przynajmniej w moich kategoriach atrakcyjności). A jeśli nie chce Wam się jechać tam specjalnie, to odwiedźcie je przy okazji majowych lub sierpniowych wyścigów. Co roku jest inna wystawa czasowa, więc zawsze będzie na czym zawiesić oko, a poza tym to fajny dodatek do ogólnej atmosfery tego sportowego święta. No i wejście kosztuje jakiś śmieszny pieniądz, bodajże 50 CZK, więc nawet nie ma się co zastanawiać :)

Nie przedłużając, tutaj zapraszam na szersze omówienie historyczne z pierwszej wizyty:

A teraz przejdźmy już do przeglądu barwnych fotosów:

Tegoroczny plakat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *