Często wychodzę z założenia, że nic się nie dzieje bez przyczyny (często jak często… Na pewno wtedy, kiedy akurat wygodnie mi jest tak uważać :p ), ale serio – jakie było prawdopodobieństwo, że znajdę się kiedykolwiek na piechotę na dworcu PKP w Nowej Soli? I odkryję tam od niedawna eksponowaną makietę kolej(k)ową? :D

Ale po kolei. Jak wspominałam dwa wpisy temu, przyszła kryska na matyska i wypadało, żeby ktoś fachowym okiem przejrzał mój motór. Padło na znajomego z Nowej Soli, u którego vfra była zresztą kupiona, bo tak sobie wymyśliłam, że najlepiej będzie wiedział co i jak. Znajomi dołączyli do wycieczki samochodem, żebym miała jak wrócić, no i z moimi oponami na zmianę, a też i zawsze chętnie jadą pooglądać co tam nawiózł z Holandii.

Nazwa miejscowości zupełnie adekwatna do pogody. Plus wiatr miotał jak szatan, ledwo dojechałam.

Minęło raptem parę dni i dostałam wiadomość, że gotowe. No to trzeba się tam znowu jakoś dostać. Miałam wielką ochotę wypróbować w trasie Panka, który od niedawna wtedy pojawił się u nas w mieście, ale za drogo wychodziła ta zabawa, a w Nowej Soli zresztą i tak bym nie dojechała do samego celu, bo strefa z możliwością zostawienia auta po wypożyczeniu kończyła się dużo wcześniej. Pozostało przeprosić się ze zbiorkomem, więc od razu po pracy zapakowałam się w pociąg, a na miejscu planowałam złapać taksówkę, bo autobusy miejskie to tam też tak jeżdżą, że nie ma co.

Dotarłam do Soli trochę za wcześnie, więc postanowiłam poszukać jeszcze bankomatu. Na dworcu go nie było, ale dzięki temu, że wlazłam do budynku, oczom mym ukazała się wspomniana makieta kolejowo-krajobrazowa.

Przewspaniała! Takie małe Kolejkowo, są i pociągi, i samochody, i scenki… A do tego historyczna, bo ukazująca czasy PRL-u. Dokładnie tzw. modelarską kolejową epokę IV (lata 1968-1989). Budownictwo również jest zbieżne z tą okolicą, ale nie przedstawia samej Nowej Soli czy innego konkretnego miasta. Całość ma rozmiar 4 x 2 metry.

Makietę kupiło Muzeum Miejskie w Nowej Soli z rąk prywatnych, no i gdzie, jeśli nie dworcu jest idealne miejsce, żeby ją zaprezentować turystom. Warto zaznaczyć, że atrakcja jest darmowa.

Tak że nie ma tego złego, nawet podróż pociągiem może mieć jakieś plusy ;)

Ale wszakże przyjechałam tu po swój ulubiony środek transportu. Nareszcie z powrotem w siodle!… Dostałam prikaz, żeby nie świrować za bardzo, bo opony muszą się zetrzeć i okurzyć, więc z pewną taką nieśmiałością ruszyłam w stronę domu. Powolutku, starą krajówką, obecnie opustoszałą z racji sąsiedztwa z eską. Może to niespieszne tempo, a może przygrzewające wreszcie słońce sprawiły, że postanowiłam jeszcze trochę pozwiedzać.

Ot, choćby Nowe Miasteczko mijane pierdylion razy. Ale na wylocie przecież stoi pomnik dyliżansu, warto przyjrzeć się mu bliżej.

Zdania są podzielone, na cześć której drogi pocztowej on tu stoi – czy saskiej Drezno-Warszawa, czy pruskiej Berlin-Wrocław… Faktem jest jednak, że znajdowała się tu stacja dyliżansów, więc pomnik jak najbardziej uzasadniony. W innych miejscach w regionie stoją też kamienne słupy pocztowe. O nich wyczerpujące informacje znajdziecie np. na blogu Ścieżką w bok.

Przy okazji zawarłam nową znajomość, bo gdy robiłam fotki, z domu naprzeciwko przyszedł starszy pan obejrzeć motór ;) Zaraz jednak ruszyłam dalej, ale szybko nastąpił kolejny przystanek, bo otóż okazało się, że poza stacją benzynową przy głównej trasie, jest tu jeszcze jedna, właśnie na uboczu, przy dawnej wylotówce. Za to jaka!

Cepeen vibes ;)

Doskonała. Kiedyś potem zajechałam tam autem oficjalnie zatankować i okazało się, że wszystko jest tak analogowe, że aby zapłacić kartą, trzeba pani podać „paszczowo”, za ile się nalało. Kosmos, polecam :D

No i taka mała wycieczka, a jak cieszy. Chyba już to kiedyś mówiłam, ale powtórzę, że warto mieć oczy i głowę otwartą, bo dookoła same ciekawe rzeczy :)

Górka zimnobrzeźnicka z drugiej strony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *