Po sezonie wakacyjnym, w środku tygodnia, po 14 godzinach w dystrybucji… Czyż to nie najlepszy moment, by podelektować się zjawiskiem – znanym i lubianym, ale może wcześniej nie mającym tak trafnej nazwy – które ostatnio na instagramie zaczęto określać hasztagiem #ostatniturnus (©cosmoderna)? Moja służbowa trasa rozwożenia gazet wiedzie przez krainę może nie tysiąca, ale lekko kilkunastu jezior, a wiadomo – gdzie woda, tam ośrodki wypoczynkowe. Niektóre nawet nie-zre-wita-lizo-wane (trudne słowo), zakurzone i zapomniane, a więc spełniające wszystkie założenia ostatnioturnusowości. Wśród nich bywają zaś okazy wręcz kolekcjonerskie.

Postanowiłam więc wstąpić do starych znajomych. Ptaszki na witrażu znalazłam przypadkiem parę lat temu, gdy akurat szukałam rotundy (rzecz opisana tutaj). Miejsce znane raczej tylko lokalnie, internet praktycznie o nim nie słyszał – aż do teraz. Objawiło się niedawno na instagramie właśnie – i cóż się okazało: poprzednio budynek z witrażem był zamknięty na głucho, teraz można się dostać do środka. A to właśnie od wewnątrz prezentuje się zjawiskowo…

Nie jest to jedyne miejsce artystycznych uniesień w owej – jak ją zwą – zielonej szkole, przedszkolu czy też gierkówce. Na parterze na miłośników sztuki czekają – szczęśliwie nienaruszone zębem czasu ani ręką wandali – alegoryczne malowidła ścienne przedstawiające noc i poranek oraz wakacyjna mozaika. Dla mnie 10/10.

Reszta pomieszczeń szokować może już co najwyżej srogą rozjebundą. Moja mama czasem komentowała bałagan u mnie w pokoju, że „jeszcze tu tylko nasrać na środku”. I w tym przybytku właśnie ktoś nie omieszkał. Ale mimo wszystko widać, że niegdyś wypoczywało się tu na bogato. Pezetpeerowskich dzieci raczej nie wysyłaliby na wywczas do byle baraków…

Rotundę zastałam w stanie rozkładu dokładnie takim samym jak 4 lata temu. W sumie dobrze, że nie gorszym.

Sorka za defekty, nie umiem kleić panoram tak idealnie jak mój huawei ;)


Poprzednio niewiele mogłam dodać o przeszłości tego wyjątkowego ośrodka, ale tym razem poruszyłam kilka kontaktów, przeszukałam archiwa lokalnej gazety i telewizji, a nawet wybrałam się przekopać akta w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze – i wszystko to dla potomności spisuję/linkuję poniżej (choć informacje te nadal nie wyczerpują tematu i nie odpowiadają na najważniejsze pytanie – kto stworzył witraż?…):

I wspaniałe znaleziska podesłane przez Czytelnika – dziękuję, Sebator :)

Konkrety:

  • data powstania: 1964 (sprawy formalno-prawne i projektowe), 1965 (terminy realizacji pierwszych budynków), 1968 (rozbudowa), 1971 (wiaty parkingowe), 1976 (budynek dziecięco-młodzieżowy),
  • główny wykonawca (jak mniemam): Przedsiębiorstwo Projektowania Budownictwa Miejskiego „Miastoprojekt – Poznań” (plus zlecenia dla pomniejszych przedsiębiorstw, spółdzielni czy zjednoczeń),
  • ośrodek podlegał Wydziałowi Ogólnemu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Poznaniu, a od 1975 – Wydz. Ogólnemu Komitetu Centralnego PZPR (przejęcie ośrodka do Centralnej Bazy Wypoczynkowej Pracowników Aparatu Partyjnego – było to wówczas 5 ośrodków, m.in. właśnie „Wilga”, „Kormoran” w Mierkach czy „Neptun” w Juracie).

Liczby:
(przykładowe, na rok 1984)

  • ponad 12 ha powierzchni („Istotne znaczenie dla wypoczynku i funkcji rekreacyjnych ośrodka ma egzotyczna wręcz roślinność zajmująca znaczne połacie terenu (…)”),

(to chyba pozostałości tej egzotyki ;D )

  • w sezonie odbywało się VII turnusów (od początku czerwca do połowy września),
  • 238 miejsc noclegowych,
  • 74 domki standard + 2 o podwyższonym standardzie // domki campingowe typu KOS (być może również inne, gdzieś tam przewinęła się wzmianka o domkach TUR-10, ale z nich zrezygnowali),

  • sprzęty wodne: 10 szt. łodzi spacerowo-wiosłowych, 14 szt. kajaków turystycznych, 1 motorówka, 10 rowerów wodnych 2-os., 1 rower wodny 25-osobowy,
  • w recepcji można było podjąć: warcaby, szachy, domino, ringo, sprzęt do tenisa ziemnego, stołowego, babingtona (pisownia oryg.), piłkę siatkową, nożną, dziecięcą,
  • działalność kulturalno-oświatowa: sala kinowa z aparaturą projekcyjną – seanse co 2 dni; biblioteka – 1530 tomów; sala telewizyjna; przedszkole – 3 sale; 3 place zabaw oraz brodzik.

Oczywiście powyższe skromne dane to nie wszystko, co do zaoferowania miały teczki zielonogórskie. Żeby jednak choć to wyłuskać, musiałam przedrzeć się przez nieprzeliczone stosy protokołów, listów, pism przewodnich, list płac, kart inwentaryzacyjnych, sprawozdań finansowych, świadectw kontroli urządzeń elektrycznych i zabezpieczeń przeciwpożarowych, planów działalności ekonomiczno-społecznej, zamówień, zleceń, spisów, wykazów, wniosków i dwóch niewiele wnoszących umów. Ubolewam nad brakiem tamże jakichkolwiek projektów z interesującymi mnie nazwiskami, wyróżnionymi już zakreślaczem…. Byłoby łatwiej :P Z mniej lub bardziej przełomowych informacji, trafiłam jedynie na takie, że na wyposażeniu były np. 2 szt. maszyn elektronowych do liczenia tudzież wiklinowy herb Poznania. I że funkcję palacza C.O. piastował nie byle kto, lecz… Król Feliks ;)

Z głową przepełnioną takimi ciekawostkami i biurokratyczną nowomową sprzed 50 lat („…przesłanie nam w trybie odwrotnym…” co??), wybrałam się na rekonesans w teren po raz trzeci. Koniec października, tuż po zmianie czasu na zimowy, to idealny moment na wycieczkę. Motocyklem. Oj, no bo sierra w spa u lakiernika…

Po sąsiedzku za płotem też emerytka – „Rusałka”, tj. „(…) Ośrodek Wczasów Pracowniczych (…), którego nominalnym właścicielem jest Przedsiębiorstwo Przetwórcze Szczeciny, Włosia i Sierści w Nowej Soli.” (info aktualne na 1965). W pobliżu przysypia Night Club „Trzynastka”, zatopiony we wspomnieniach swoich lat świetności.

Oczywiście, że machnęłam się w obliczeniach i noc mnie tam zastała. Owszem, zachód słońca malowniczy, wieczorne mgły również, ale stare opony plus rosa na asfalcie to takie, powiedzmy, średnie połączenie… Za to zapach ziemi i liści o tej porze – niepodrabialny, chociaż tyle dobrego.

17 thoughts on “wycieczka: Wczasowo-wypoczynkowo-partyjna

  1. Witraż fantastyczny. Może teraz jak już znalazł się w internecie to ktoś go uratuje , przeniesie w inne miejsce albo co…

    Dobrze by było.

  2. Po prostu woooow! Witraż i malowidła naścienne powinny trafić w kuratelę jakiegoś ochroniarza zabytków, bo naprawdę są zjawiskowe. Na żywo pewnie jeszcze bardziej. Ośrodeczek w ogóle w zadziwiająco dobrym stanie – brak artystycznej aktywności pierwotnych ludów tych okolic, a i ci bez stałego adresu pobytu nie zagrzali tam chyba miejsca. Czas praktycznie stanął tam w miejscu i klimat tamtych lat mega wyczuwalny nawet na zdjęciach. Gratuluję odwagi w myszkowaniu tam, i detektywistycznej pracy jak z jakiegoś dobrego kryminału w poszukiwaniu poszlak w archiwach – to musiała być przygoda! :)

    1. Reszta ośrodka normalnie działa, ludzie mają dacze, więc nie jest to takie takie kompletne odludzie – stąd i ilość mojej odwagi do eksploracji wystarczająca ;p A pokłosie tego zwiedzania, w postaci czy wizyty w archiwum, czy ciekawych rozmów, rzeczywiście zadziwiające – ale to jest też właśnie fajne w tym hobby, że cały czas się człowiek czegoś nowego dowiaduje :)

  3. Dzień dobry. Mam pytanie do Pani.
    Jakie jednostki aktowe przeglądała Pani w AP ZG?
    Pozdrawiam
    Sebator

    1. Dzięki, był już w podlinkowanych filmach, ale teraz sprawdziłam, że wszystkie zniknęły z YT i są wrzucone na innym koncie p. Mrozkowiaka… Będę musiała podlinkować jeszcze raz.

  4. Komunistyczny osrodek wypoczynkowy.

    Brzydze sie nim. W latach 80 tych bylismy obok w osrodku zakladowym.
    Czas kryzysu i biedy. W naszej stolowce biedaobiady. Zero lodow, cukierkow, ciastek. Nic poprostu nic.

    U komunistow byla dziura w polocie od strony przystajni.
    Po przejsciu przez plot zupelnie inny swiat. Taki pewex.
    W barze alkohole zachodnie, cola, fanta, cukierki, lody poprostu tak jak na zachodzie ale za zlotowki i to tanio.

    Po aferze wywolanej przez mojego ojca ( aktywnego opozycjonisty) przyszla dostawa do naszego osrodka.
    Zeby uciszyc sytuacje.

    Dlatego z jednej strony mam sentyment do Rudna. A z durgiej strony obrzydzenie do komunistow

    1. Potrafię sobie wyobrazić taki tygiel emocji. Zresztą może on być niezależny od czasów, w obecnych też by się pewnie znalazły odpowiedniki tego ośrodka, choć może już nie w takiej skali i nie „przez płot” z tymi dla szarych obywateli. Ale faktem jest, że kto tam nie bywał, teraz widzi jedynie ciekawą architekturę, odartą z konotacji… Dzięki za te wspomnienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *