Nie, żeby pozostałe moje wyjazdy były jakoś niesamowicie dalekobieżne… :P Ale ten, dla odmiany, jest wyjątkowo pobliski. Zazwyczaj w trakcie takiego turlania się wkoło domu nawet się nie zatrzymuję do zdjęć i ostatnio uderzyło mnie – właściwie dlaczego nie? Może do tej refleksji przyczyniła się pora roku – teraz w przyrodzie najlepszy czas, gdy zieleń w pełni, ale jeszcze niespalona słońcem, na polach już powyrastało… No ogólnie, ładnie jest ;) Zrobiłam więc pętlę ulubioną, malowniczą trasą – prowadzi najbardziej pozawijaną drogą w okolicy, jest trochę lasu (puszczy niemal), są pagóry i pofalowane pola…
Mimo wszystko jednak zatrzymywanie się co parę metrów nie uśmiechało mi się na tak małym dystansie, więc ponownie walczyłam lewą ręką z aparatem w trakcie jazdy – wychodziło raz lepiej, raz gorzej, jak widać ;) – ale chyba jednak zainwestuję w ten uchwyt na kierę do kamerki (na kasku nie chcę, a owiewek nie mam, żeby to przykleić…), bo to bez sensu – ani pożytku z takich zdjęć, ani z takiej jazdy ;)
Bonusowo jeszcze tu dorzucę takie znalezisko. Innym razem, ale też ostatnio, jadąc drogą, którą ostatnio pokonywałam jeszcze za czasów cezetki, mignął mi w przelocie ciekawy malunek. Zawróciłam i okazało się, że w Kozich Dołach był „Bar Gastronomiczny”. Z Myszką Miki! Szkoda, że u nas nie ma takich przyjemnych wiejskich hospůdek, jakie mija się w Czechach.
I będzie człowiek tysiąc razy jeździł tymi samymi drogami, a jednak trafią się i ładne widoki, i ciekawostki…
Prawie czuć prędkość i wiatr na tych eksperymentalnych fotkach :) Kolejna nieduża relacja z ciekawej, niedalekiej wycieczki – a te też są warte zachodu i aż dziw bierze, ile rzeczy można pod samym nosem odnaleźć, jak ten Bar Gastronomiczny przykładowo. Ciekawe w jakich latach funkcjonował i co się działo pod jego strzechą, mi takie miejsca zawsze podkręcają wyobraźnię :) Fajny smaczek – widok na miasto z kościołem jak na dłoni, a potem ten kościół gdzieś tam majaczy pośród falistego terenu, ledwo widoczny :)
Ha, sokole oko, że wypatrzyłeś z tym kościołem ;) Jak wspomniałam, droga się wije i krąży, można pooglądać te same widoki z dokładnie każdej strony ;) Ale z tą prędkością i wiatrem, to jak w tej rymowance – w uszach szum, w oczach łzy, na liczniku.. 43 ;) Przy czym tu było raczej ze 30 :D W związku z resztkami baru to nawet się nie zastanawiałam – a to ciekawe, rzeczywiście, jak to tam bywało – bo po terenie hasał piękny, sporych rozmiarów owczarek, z którym musiałam się koniecznie przywitać przez płot, gdyż tak uroczo spoglądał ;) …i zapomniałam o bożym świecie przez niego ;)
Lato sprzyja do tego, aby zachwycić się krajobrazem, także tym lokalnym :) Jak nie mam planów chętnie zwiedzam swoje miasto warto poznawać okolicę, bo często jest tak, że cudze chwalimy, a swego nie znamy…
Prawda :) Dziękuję za wizytę!
Fajne masz te fotoreportaże, a najlepsze jest to, że również z najbliższej okolicy. Szerokości i żeby Ci się dobrze rumak składał. Pozdrawiam
Dzięki, pozdrawiam również :)