I pomyśleć, że kiedyś wołami by mnie nie zaciągnęli, żebym się przejechała cudzym motocyklem… Chyba że miałby na sobie tonę gmoli ;) A teraz tak się rozzuchwaliłam, że po jeździe testowej nieswoim i do tego nowym, salonowym triumphem, jedyna moja rozterka to ta, czy jestem aż taką blacharą, że podoba mi się każdy, jaki się trafi (nie :P), czy jest to po prostu cholernie fajny motór (już prędzej, choć z trudem przychodzi mi pochwała czegoś niestarego ;) ).

Na usprawiedliwienie tego wybryku mam jednak to, że sami się prosili ;P Znaczy – zapraszali… ;) Na jazdy testowe podczas trwającego WMS. Z głupia frant postanowiłam zarezerwować sobie taką przyjemność, ale okazało się, że nie do końca jest pewne, czy w piątek będzie taka możliwość. Przybywszy na targi, postanowiłam jednak drążyć temat (jak nie ja…). Wyszło na to, że owszem, w sumie nie ma przeszkód, bo już wszystko rozpakowali (a nawieźli tego z 10 szt. do jazd i drugie tyle na stoisku w Hali), tylko że na razie jestem pierwszą chętną i nie wiadomo, kiedy uzbierałaby się grupa. Może to mój urok średnio rozgarniętego młodego owczarka, a może dobre serce panów z Triumpha – ostatecznie dostałam Bonnevilla na indywidualną, samodzielną przejażdżkę :D

A teraz hondka nie słucha, bo będzie cukrowanie świeżakowi… :P

Jak to jedzie? Jak diabli :D Ale tacy bardziej mięciutcy… ;) Siadłam se i miałam to samo, co na hondzie – przecież ja tym motórem jeżdżę od zawsze ;) Wydaje się, że nic nie waży, choć na sucho ma niby ponad 200 kilo (gdzie?? jak?). Dodałam gazu… Łooohoho, dzikość przyczajonego tygrysa… ale jednocześnie w obyciu jest miękki jak kaczuszka :P Z wyglądu wydaje się surowy i archaiczny (dla mnie to plus), ale te wszystkie wspomagacze i symulatory z ride-by-wire na czele sprawiają, że miałam lekki mindfuck ;) Najbardziej dlatego, że o dziwo nie umniejsza to przyjemności z jazdy. Hmm…

Z tego miejsca przepraszam wszystkich, którzy ciężko pracują na inny wizerunek marketingowy tego sprzętu i w ich fachowych materiałach nie uwzględniono takich określeń jak „kaczuszka” ;)

Wybór trasy był tyleż spontaniczny, co w moim stylu – po zadupiach i wkoło komina ;) Oczywiście nie o samą jazdę mi chodziło, ale też o uprowadzenie modelki do zdjęć :> Przystanek pierwszy zatem – gwarant malowniczości: Most Bartoszowicki.

Jak widać, nastąpiła mała przygoda z lusterkiem, ale ja nic nie zepsułam! Wręcz przeciwnie ;) Ledwo bowiem wyjechałam za szlaban, przy pierwszym skręcie lewe lusterko rozbujało się jak na karuzeli. No to halt, na pobocze i dokręcam. Ale palcami to se można. W nosie podłubać. Ruszyłam i znowu – jak wiatraczek na wietrze. A z wiatrakami, to wiadomo, walczą tylko wariaci i/lub idealiści. Zdemontowałam więc nieszczęsne zwierciadło, wrzuciłam do plecaka i postanowiłam zahaczyć o Motoracer Garage, celem pożyczenia imbusa. I tak zmierzałam w tamtą stronę. Póki co, postanowiłam udawać, że to wueska i ma prawo mieć jedno lusterko :P Tylko czy to właśnie lewe nie było obowiązkowe?…

Dotarłszy na Swojczycką, zaczęłam się rozglądać za warsztatem, ale dojrzałam tylko kłódkę na bramie. Znaczy chyba zamknięte. Może też siedzą na targach. Ale patrzę, obok szeroko otwarty i zapraszający serwis/sprzedaż wózków widłowych. Tam musi być cywilizacja! I narzędzia ;) No to pytam pana, czy ma pożyczyć i nie dość, że miał, to jeszcze postanowił osobiście, własnymi ręcami wybawić mnie z opresji ;D Mimo moich niezdecydowanych i mało przekonujących protestów, że sobie przecież poradzę ;) Dziękuję jeszcze raz!

Po zażegnaniu tej straszliwej awarii, mogłam już bez duszy na ramieniu (każdy pokonany bez lusterka metr drogi wyostrzał w mojej wyobraźni wizję ciężkiego więzienia, jeśliby mnie złapano na gorącym uczynku :P) udać się na testowanie właściwe. Jako że nie orientuję się, gdzie w tej części miasta można znaleźć jakiś zaciszny tor motocrossowy (just kiddin’ ;) ), postanowiłam przetestować na jakiejś szybszej drodze, jak to się rozpędza. Najbliżej wylotówka na Warszawę. Doskonale. Przejadę się kawałek i zawrócę na Psim Polu. No, to ledwo wzięłam rozpęd… i remont. Zwężka, zasieki, jeszcze sfrezowanej nawierzchni brakowało. No ale Wrocław. Dziwne by było, jakbym nie spotkała żadnych prac drogowych.

Wrażenia z szybszej jazdy? Odpycha się, owszem :P Czuć te tłuste konie (ostatnio poznałam to określenie, jest bardzo obrazowe i trafne ;) ). To chyba wyczerpująca odpowiedź? :P

Przy zawracaniu w stronę miasta wylądowałam pod mostem. Wiaduktem. Estakadą, no. I to jest niesprawiedliwe. Co ja się zawsze nazastanawiam, gdzie znaleźć jakieś fajne tło, żeby postawić furę do zdjęć, co się najeżdżę po tych wiochach… A we Wrocławiu jedzie się byle gdzie i proszę, jest piękny urban, murale, cegły, bruki czy industrial… Co się chce. Tylko z kolei te wieczne korki na mieście, od których zdążyłam się odzwyczaić i nie przyzwyczaję się z powrotem nigdy (po prostu nie, odmawiam). To niech już będą te moje wiochy ;)

Nie wiadomo kiedy upłynęła umówiona godzina mojej nieobecności i trza było wracać. Na miejscu jeszcze tylko pamiątkowa fotka z iglicą, brak skrętu w lewo z Wystawowej we Wróblewskiego, krążenie dookoła parku Szczytnickiego, żeby dotrzeć do właściwego wjazdu… Mogłabym tak przeciągać tę jazdę cały dzień :D

Czuję, ba! jestem pewna, że po takiej zachęcie klienci będą walić do Triumpha drzwiami i oknami :P Gdyby więc któremuś jeszcze producentowi zależało na wzroście sprzedaży dzięki moim rozległym wpływom (ehe :P), to pozostaję do dyspozycji i polecam się ;)

5 thoughts on “Wtem! Przejażdżka Bonnevillem

  1. Niniejszym oświadczam zrezygnowanie z GSa, przedłużony pobyt w kraju Vermeera i ciułanie na to cudo ;) Żart oczywiście, ale i tak opis i zdjęcia ogromnie do tego zachęcające :) Ach, ten czar klasyki i pewnie ta czysta najczyściejsza frajda z jazdy? Super inicjatywa, świetna pogoda, tylko czy Hondka nie będzie zazdrosna? :P Pewnie będzie wypominać te lusterko, ale jak zawsze jakiś lokals przyszedł z pomocą i wszystko skończyło się jak w bajce :) Świetny początek sezonu! :)

    1. Aktualna moda na retro (w folderach ładnie nazywana 'heritage’) bardzo mnie cieszy, nawet jeśli wiem, że w środku to są elektroniczne wynalazki. Ale przynajmniej wyglądają jak porządne, uczciwe motocykle :P Owszem, maskują swoją nowoczesność na tyle dobrze, że użytkuje się je przyjemnie, nie skupiając się na gadżetach. Dobre posunięcie ze strony dealera Triumpha – jak nic nie przekona takich jak ja, to jazda przekona ;)
      Hondka jest za stara na takie gierki i za dobrze mnie zna, nie obrazi się ;)

    1. Dzięki ;) Motocykl jest dość uniwersalny, więc raczej każdemu by dobrze leżał w ręce i pod tyłkiem, kto na co dzień nie jeździ plastikiem poskładany jak scyzoryk :P

  2. Nie chciałam go rozbebeszać bardziej niż to konieczne, bo kto wie, na czym by się skończyło?… Skoro potrafię od zamiatania i grabienia szyszek przejść do wyrywania korzeni i ogólnej orki… :P

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *