Wiem jak to brzmi ;) Jak „niezgnity ford” albo „smaczna brukselka”. Ale zapewniam, że każde z tych zjawisk istnieje w przyrodzie (przy czym za brukselkę nie dam sobie uciąć ręki :P), choć niewątpliwie jest rzadko spotykane.
O naszym nowosolskim źródełku pięknych youngtimerów niektórzy już słyszeli, ale na fejsie to to zaraz zginie, więc pomyślałam, że rozwinę temat tutaj.
Zaczęło się od cebry, która ledwo przyjechała z kraju tulipanów, zdążyła pojawić się w ogłoszeniu i zaraz ktoś ją zwinął sprzed nosa. Nie dziwne w sumie ;) Ale do transakcji ostatecznie nie doszło, zrobiła się dostępna znowu i tym razem trafiła do naszego garażu. Taka wymarzona, taki cukiereczek, aj-waj ;) Była miłość na zawsze, tylko ona jedyna, właściciel zakochany po uszy…
Aż za jakiś czas, przy rutynowej wizycie towarzyskiej u Michała, właściciel cebry dojrzał ZZRa. W kolorze jagodowym. Teraz zarzeka się, że nie, ale ja wiem, że ten kolor go uwiódł ;) Niebieskie suzuki pożegnało się więc z nami, a jego miejsce zajął zygzak. Taki cukiereczek, taki wymarzony, ojejeej… :P Podobnie jak cebra, miał nawet fabryczny pakiecik narzędzi pod siedzeniem. No, legendarna igła po prostu. A łyżka na to – niemożliwe! Jak to, igła (już po raz drugi) i to jeszcze od handlarza??
Ano tak to. Michał porządny chłop, byle szmelcu nie sprowadza ;) A i ceny ma dobre, bo motóry mają się sprzedać, a nie sprzedawać ;)
Miejsce w garażu zaczęło się kurczyć, no to co… Zaczęło się obkupowanie znajomych :P Jeden, drugi, czwarty, dziesiąty… Niektórzy co bardziej zawzięci zbieracze też się zaraz dochrapią złotej karty stałego klienta, bo biorą po kilka pod rząd ;) Dla każdego coś ładnego się znajduje. Reklamacji zero koma nul.
Potrafię jednak zrozumieć Wasz ewentualny sceptycyzm. Jakby mi ktoś takie rzeczy opowiadał, to też bym nie uwierzyła. Bo wiadomo, jak jest w tej branży. Mirki-handlarze i „mechanicy”, którzy wymienią ci wszystko w samochodzie przy awarii bezpiecznika. Albo zbyt niskim ciśnieniu w jednym kole. A tu nie dość, że dane mi było poznać uczciwego mechanika o przeogromnej wiedzy, to teraz jeszcze z ręką na sercu mogę świadczyć za handlarza. Czy to sen, czy jawa? ;)
Ale ale, pewnie zastanawiacie się, co ja z tego mam… Taka bezinteresowna reklama? Ano owszem. Z czystego altruizmu dzielę się namiarem na tak deficytowy towar, jakim jest uczciwy sprzedawca motocykli (słowo handlarz nabrało naprawdę złego wydźwięku w tym kraju), bo wiem, że dać się oszwabić to nie sztuka, natomiast satysfakcjonujący zakup – to jest to ;)
Czego i Wam życzę. Tu se kliknijcie (poniżej), a jak nie ma Waszego wymarzonego cukiereczka, to wypytujcie Michała – może jest, ale niewystawiony jeszcze albo przyjedzie następnym kursem. I kupujcie, zaklinam Was! Bo jak nie Wy, to zawsze jest ryzyko, że następny wyląduje u nas, a garaż przecież nie jest z gumy :P
Ojoj jak mój mąż ten link odkryje… to się chyba nie wykopiemy z tego garażu! Bardzo fajny post! :)
Dziękuję… i powodzenia :D
Powiem tyle – już po raz kolejny poczułam się na tyle zachęcona, że jest bardzo, ale to bardzo duże prawdopodobieństwo, że moje następne moto będzie z Nowej Soli :P.
Być w Nowej Soi i nie zajrzeć do takiego targowiska cudów przeróżnych, ech.. ;)
Jak przyjedzie GS, to dam znać ;) Rodzina będzie zdziwiona skąd nagle takie natężenie wizyt :D
Dokładnie :D Także proszę o należy cynk gdy pojawi się jakaś oszałamiająca GSka ;) Pozdrawiam :)