Tak jak Pruszków tam, gdzie kończą się Reguły – że przytoczę lokalny suchar z brodą ;) Wracając jednak do tytułowego stwierdzenia, wrodzona uczciwość (przynajmniej w tym zakresie) nie pozwoli mi nigdy powiedzieć, że motocykle to moja pasja (tfu). Zwłaszcza biorąc pod uwagę zawirowania wokół najsłuszniejszego znaczenia…

Chronologicznie mamy bowiem znaczenie pierwsze, najstarsze – z łaciny: passio ‘cierpienie’. Z tego miejsca pozdrawiam Dębicę, której marketingowcy może chcieli zasugerować, że jazda małymi autami miejskimi i kompaktowymi to nieludzka męka. Nie wozili się chyba nigdy starą fiestą-so-much-fun :P Ale jeśli, czego się obawiam, nazwali swój produkt na poważnie, to chyba chodziło im raczej o kolejne znaczenie, nieco młodsze.

Francuskie la passion, przywleczone do polszczyzny wraz z innymi makaronizmami, przekłada się na to najpopularniejsze w internetach i niestety też prawdziwym świecie znaczenie – ‘bardzo silne upodobanie do czegoś, zajmowanie się tym z namiętnością’.

No i jest jeszcze najpóźniejsza, XIX-wieczna pasja jako ‘silny gniew, furia’, czyli szewska albo ostatnia.

(Za: Krystyna Długosz-Kurczabowa / sjp.pwn.pl)

Tym samym otrzymujemy wynik 2:1 przeciwko temu obrzydliwie patetycznemu wydźwiękowi, ale co to za problem dla żądnej uniesień polskiej duszy? Ależ żaden. Przecież można to jeszcze bardziej wyświechtać. „Czyszczenie/nawozy/lakiery hybrydowe/warzywa/opony/budowanie/laptopy/kuchnie… to nasza pasja”. W porywie masochizmu stworzyłam sobie folderek z co bardziej absurdalnymi materiałami reklamowymi takich lotnych przedsiębiorców. Na razie wszystkich przebija Spółdzielnia Nadodrze. „Nieruchomościami zarządzamy z pasją”. <facepalm>

Ale to tak nawiasem mówiąc. Główny problem jest taki, że teraz każdy ma pasję. Nikt się nie interesuje, nie ma hobby. Każdy czemuś od razu POŚWIĘCA ŻYCIE. Zajmuje się tym na max, całą dobę, nie śpi, nie je, bo ma pasję. Już to widzę.

Istnieją oczywiście ludzie, którzy czymś do tego stopnia żyją, nie przeczę. Którzy odmówią sobie wszystkiego, będą konsekwentnie do czegoś dążyć, wykażą się hartem ducha, cierpliwością i innymi WYRÓŻNIAJĄCYMI się cechami. A nie po prostu będą coś lubić. Ale tak mają tylko – powiedzmy sobie szczerze – wariaci ;) Bo poświęcanie się czemuś zapaleńczo wyklucza się z rozsądkiem – i nie jest to nic złego – ale podciąganie swoich zainteresowań pod pasję to już zwykła głupota, której skala jest przerażająca, zwłaszcza na naszym poletku motocyklowym. No a głupota to jednak nie to samo, co świadome odrzucenie rozsądku, przyznacie sami?

I tego się trzymajmy. Żeby nie oszaleć.

To nie reklama - popieram tylko słuszne podejście ;)
To nie reklama – popieram za słuszne podejście ;)

7 thoughts on “Pasja zaczyna się tam, gdzie kończy się rozsądek

      1. A weź. Mnie też trzęsie, jak słyszę „bo twoją pasją są góry?” albo jeszcze lepiej, że podróże. Góry to były pasją Wandy Rutkiewicz, a mimo że ją cenię niezwykle, bo była zajebista, to z wszystkich wspomnień po niej tych, którzy ją znali (np. jej brata czy górskich partnerów) wynika, że była też zdrowo pierdolnięta. A podróże to są pasją Tomka Michniewicza, Martyny Wojciechowskiej lub kogoś takiego. Też ich oboje uwielbiam, owszem. Ale nie o tym, kto jest naszym idolem tutaj. Ja o tym, że już nie można jechać na wycieczkę, niech nawet będzie pisana w cudzysłowie „wielka wyprawa”. Że wszyscy chcą nieturystycznie. Jakie kurwa nieturystycznie z noclegiem z bookinga lub airbnb?? Spanie na dziko w kraju, w którym to jest full legalne to nie jest spanie na dziko pod ostrzałem, no bez jaj. To, że ktoś nie jedzie na all inclusive to nie znaczy od razu, że jest wielkim podróżnikiem podbijąjącym nowe lądy. Teraz ja daję jak widać upust frustracji, bo jak czytam o post-turystach to mnie brzuch boli :P
        Bo ja np. jadę gdzieś, żeby sobie odpocząć, zrelaksować się, zobaczyć coś nowego, zjeść coś dobrego. Jadę bo lubię, mogłabym pojechać na dłużej, na 3 miesiące – chętnie. Ale nie żyję z tego, mam poza tym w ogóle jakieś życie, nie wpadam w nałóg jak siedzę w domu.
        Wycieczka. Takie zapomniane słowo. Polecam.

        Opisałam się.

        1. Ano, zmanierowanie jest wszechobecne… Dlatego ja najbardziej lubię jeździć jak najzwyklejszy TURYSTA (nie: podróżnik) na WYCIECZKĘ (nie: survival :P) i najlepiej do PTTKu ;) Klasycznie ;)

          1. Pttk to akurat nie wszędzie jest ;) Ja mogę i glebę w schronie i Radisson, nieważne, wszystko zależnie od danych potrzeb, możliwości i sytuacji. Ja tylko chcę, żeby mi nie wiało po dupce :P

    1. A dziękuję bardzo! Poloniści zawsze mi mówili, że wszystko ładnie pięknie, tylko za bardzo „leję wodę”, ale widać może po latach w końcu się wyrobiłam ;) Pozdrawiam, dziękując też za wizytę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *