Ileż można zwlekać? Wszyscy już w te święta jeździli, tylko nie my. A póki winter isn’t coming, trzeba korzystać! ;)
Jednak żeby aż tak nie kusić losu i żeby nagle w drodze nie wiadomo dokąd nie dopadła nas arktyczna temperatura, zaplanowany był niedaleki przejazd z A do B, do kumpla na herbatkę. Niewiele z tego planu wyszło, bo kolega zaczaił się na nas koło cepeenu i zaciągnął na jeżdżenie wkoło komina.
Mimo moich obaw związanych z datą w kalendarzu, jeździło się całkiem przyzwoicie. Sucho, nieco wietrznie, ale bez huraganu (jedyny hurricane, jaki nam towarzyszył, to honda) – w sam raz na poszlajanie się.
Przy tej okazji dokonałam też pierwszych testów nowej odzieży, której dolne pół dostałam od mikołaja, a górne pół sama sobie sprezentowałam (jak wspominałam, jestem ofiarą wyprzedaży, a przecena o połowę to nic, tylko brać!). Tym samym mam nareszcie wytęsknione moto-jeansy oraz w końcu kurtkę o damskim kroju i w moim rozmiarze. Obie rzeczy, zbiegiem okoliczności, marki Adrenaline i obie przy tych ok. 12 st. C i niegrzejącym, grudniowym słońcu spisały się doskonale. Pod spodem miałam tylko termo-komplet z Lidla i tiszert – myślałam, że zmarznę, a tu nic! Cieplutko. Kurtka ma w ogóle jakieś dwie podpinki, nie jedną (a przez to tysiąc zamków), więc trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno. Jest świetna i super pro, można adwenczerować :P
A przeceniona była (jak zresztą cała partia), bo ma niby jakieś tam przebarwienia. Może mam duszę menela, ale gdy stawką są grube pieniądze, to pietyzm w takich sprawach idzie w odstawkę :P Kurtka jest biała, więc i tak się uświni i kto niby zauważy, że przy szwach ma jakieś blade zażółcenia? Na pewno nie ja :P
Dla chętnych, które podzielają moje zdanie, jest jeszcze trochę rozmiarów do wyrwania za dobry pieniądz – polecam i to szczerze, bo nie mam profitów z tej reklamy ;) LINK
Tyle tytułem szybkiej recenzji, a wracając do kulania się po okolicy… Znowu wyszło, że była jazda na 2 400, ale tym razem chodziło o litraż w sumie ;) Jako najsłabsze ogniwo turlałam się przodem, okazjonalnie wyprzedzana przez bardziej spragnione asfaltu litry. Dodatkową atrakcją tym razem była też kamerka, nowy nabytek kolegi. Pierwszy raz załapałam się na kamerowanie :P Trzeba będzie kiedyś się dorobić własnej, bo że to fajna sprawa, wiadomo nie od dziś. Wszystko udokumentowane, nie trzeba co chwilę stawać, wyciągać aparatu… Na takie grupowe przeloty to w sumie jedyne wyjście dla mnie – gdy nie za bardzo mogę co chwilę haltować wycieczkę, bo zdjęcie. A pamiątki przecież mieć muszę ;)
Przeciągnęłam chłopaków przez pola, wioski, wokół Żelaznego Mostu, a w drodze powrotnej zrobiliśmy jeszcze przystanek pod jerzmanowskim pomnikiem „Ludziom Ziemi”, bo dawno tam nie byłam. Miejscówka fajna, malownicza, ale niekoniecznie w taką pogodę – wiatr duł jak halny na tym pagórku. Postali my więc, popalili i do domu, w końcu na tę ciepłą herbatę. Która ostatecznie była kawą.
Kawasaki, Honda, Suzuki – trzy dekady i trzech różnych producetów – bardzo fajne te zdjęcia Wam powychodziły :) A kurtka prezentuje się znakomicie – dzięki za linka! Choć nie jeżdżę zbyt często na moto (na razie raczej jako pasażer), taki ciuch się przyda.
Przypadkowo wyszedł taki przegląd przez marki i lata ;) Nie mamy niestety w pobliskim towarzystwie nikogo z jakąś adekwatną yamahą do kompletu…
No to fajnie, że info się przydało, myślę, że też „będzie pani zadowolona” ;)