IMG_1517

Kontynuując przerwaną poprzednio opowieść… Z Wojnowic udałam się na północ, taką jak ta powyżej, pustą, przyjemną drogą. Przemknęłam nią przez Wilkostów, spoglądając z oddali na ładnie wyremontowany pałacyk, ale ostatecznie zaprowadziła mnie ona do Prężyc. Na dzień dobry spotkałam tam ruchomy eksponat muzealny, perłę NRD ;), a po chwili minęłam bramę, za którą mignął mi docelowy zabytek. Szybka zawrotka, zaparkowałam przed bramą… i właściwie mogłam nie wysiadać, zza kierownicy zobaczyłabym tyle samo. Ten pałacyk również jest w prywatnych rękach, zwiedzać nie wolno, ale można sobie kupić. Zawsze to jakieś wyjście dla najbardziej zdesperowanych turystów ;) Mi aż tak nie zależało, więc szybka fotka przez kraty mi wystarczyła i jazda dalej.

IMG_1519

IMG_1520

IMG_1521
Zupełnie niebrzydki ;)

Przystanek kolejny miał niby wypaść w Gosławicach. Przejechałam wolno przez wioskę, rozglądając się na boki, ale wszędzie same zwykłe domy, gospodarstwa, na końcu resztki sklepu w budynku kolejowym, przejazd i wsio. Hmm, ale na mapie wyraźnie świeci na żółto zabytek, no to jak to tak, że nic?

IMG_1531

W tył na lewo i jedziemy jeszcze raz, jeszcze pilniej się rozglądam. Znów minęłam całą wieś i nic. Nie poddając się jednak, skręciłam na samym końcu w prawo, w niewiele obiecującą wąską ścieżynę… między domami a kukurydzą. Najwyżej pozwiedzam wieś jeszcze dogłębniej.

IMG_1524

Ścieżyna była strzałem w dziesiątkę i dojechałam nią… na koniec wszystkiego :P

IMG_1525

IMG_1526

...gdzie umierają żuki.
…gdzie umierają żuki.

Niemniej jednak, tuż obok owego końca i naprzeciwko żuka znajdowało się to, czego szukałam. Trochę speszyła mnie tabliczka przy bramie (otwartej wprawdzie), że wstęp tylko dla gości. No, niby jestem potencjalnym gościem, ale jak się zaczęłam zastanawiać nad tą kwestią, to tylko zamotałam się jeszcze bardziej i w końcu nie wiedziałam, czy mi wolno, czy nie, postanowiłam więc na początek przejść się wyglądającym bardziej bezkarnie chodnikiem wzdłuż oficyn, skąd jak miałam nadzieję będzie widać kawałek pałacu.

IMG_1527
Tu pewnie też nie wolno było wchodzić, jak znam swoje szczęście ;p

Przeszłam tak powoli, popatrując to na pałac za płotem i drzewami, to wokół siebie za człowiekiem, który mógłby rozwiać moje wątpliwości co do legalności pobytu na terenie, ale był to naprawdę koniec świata, ani żywej duszy, nic. Chodnik się skończył i znalazłam się za płotem, koło pałacu. Jakieś auta poparkowane, jakaś robota zaczęta, więc zrobiłam jeszcze parę kroków w nadziei, że może tu kogoś spotkam. I tak parę kroków tu, potem jeszcze kilka i w efekcie przeparadowałam środkiem, nie napotkawszy nikogo, zobaczyłam pałac z bliższa i wyszłam przez tę otwartą bramę, no bo co – miałam biegać wkoło i krzyczeć w poszukiwaniu resztek ocalałej ludzkości? ;)

IMG_1528

W domu doczytałam, że też jest na sprzedaż (w ofercie widać wnętrza) – to by mogło tłumaczyć nieobecność wlaściciela.

IMG_1529

Tak jak początkowe etapy wycieczki szły gładko, bezboleśnie i zabytki wręcz rzucały się pod nogi, tak w Gosławicach passa zaczęła trochę kuleć. Pałac po perypetiach wprawdzie znalazłam, ale większe błądzenie miało dopiero nadejść…

Następny obiekt – Brzezina. Ujechałam do Brzezinki Średzkiej i uznałam, że to już :P Właściwie chyba nawet nie byłam świadoma, że jestem nie w planowanym miejscu, bo zobaczyłam kawałek nazwy, jakiś pół-zrujnowany kompleks – no to będzie chyba to. Zaparkowałam przy folwarcznym murze, naprzeciwko małego wiejskiego sklepiku prawie bez oznaczeń i, jak nigdy, poszłam zasięgnąć języka. Czy to to naprzeciwko to pałac był jakiś, czy można tam wejść, czy ludzie jakoś bardziej tam mieszkają? Pani nie była pewna, czy to akurat można nazwać pałacem, ale nie zraziło mnie to, ani nie dało do myślenia – no bo po co :P Ale widząc, że wszystkie budynki (poza tymi bez dachów) są raczej obsadzone załogami autochtonów, nie wchodziłam wgłąb, a jedynie pozezowałam od progu bramy i przez mur.

Taki widok z oddali - no zabudowania przypałacowe jak nic ;)
Taki widok z oddali – no zabudowania przypałacowe jak nic ;)

Taki z bliższa.
Taki z bliższa.

Część bez zameldowanych mieszkańców.
Część bez zameldowanych mieszkańców.

Klasyk w krzaczorach ;)
Klasyk w krzaczorach ;)

Od bramy patrząc.
Od bramy patrząc.

Nie było co dłużej sterczeć. Jakiś dziwny ten „pałac”, ale dobra, czas goni, jadę dalej.

I tak jechałam, aż znalazłam się w Brzezinie – tej właściwej ;) I tam już był pałac, co się zowie.

IMG_1557a

Odnowiony, uhotelowiony. Trochę powątpiewając w swoje szanse na bliższe obejrzenie, udałam się na poszukiwanie recepcji. Już pokonałam pierwsze drzwi, już przez drugie widziałam panią za ladą, gdy okoliczności zmusiły mnie do podświadomej reakcji na wewnętrzną komendę „padnij!”.

"Oh look, a kitty!" :P
Do głaskania – przystąp! :P

Taki to leopard powitał mnie w progu, nie mając wszakże w planach z tego progu się gdziekolwiek ruszać. Zaburzył mi tym samym obraną wstępnie trajektorię i do holu weszłam już nie drzwiami na wprost, ale przeciskając się bocznymi, które okazały się być przyblokowane stojącą za nimi sofą. Wejście smoka :P Albo z litości nad moją pokracznością, albo z wrodzonej sympatii do ludzi u pani recepcjonistki, zostałam „obsłużona” niezwykle miło. Obsłużona to właściwie za wiele powiedziane, bo tylko pozawracałam głowę, pytając, czy jest może ewentualnie jakimś przypadkiem, wiem, że niekoniecznie, ale jeśli tak, to ja bym bardzo chętnie… no, czy mogę się rozejrzeć jako turystka, generalnie ;) Okazało się, że kto pyta, nie błądzi, dostałam ulotki i przyzwolenie na wejście właściwie gdzie chcę (w ogólnodostępnej części). Albo obsługa jest tam na najwyższym poziomie, albo wyglądałam jak tajemniczy klient. W co raczej wątpię i skłaniam się ku pierwszej opcji – bo chyba aż tak lumpowaci tajemniczy-klienci udający nierozgarniętych turystów się nie zdarzają :P

Główna klatka schodowa.
Główna klatka schodowa.

Korytarz prowadzący na pokoje.
Korytarz prowadzący na pokoje.

Sielski widoczek z tarasu.
Sielski widoczek z tarasu.

Następne megapozytywne wrażenie – staranny wystrój, którego bym się nie spodziewała. Zazwyczaj pałace po odnowieniu mają jakieś zimne, kamienno-marmurowe wnętrza, a tu taka przytulność. Najbardziej spodobał mi się salonik na parterze.

IMG_1546

Na ścianach tego pomieszczenia wisiały archiwalne widoki pałacu sprzed lat. Niektóre sprzed bardzo wielu. Pokazała mi to wszystko kolejna miła pani z obsługi, która chyba „przynależała” do części restauracyjnej, ale z braku gości pokazała mi co i jak właśnie na parterze, a potem z własnej nieprzymuszonej woli (słowo! ;) ) wzięła mnie jeszcze na zewnątrz, żeby zaprezentować świeżo wykończony pawilon ogrodowy przygotowany do imprez. Pomyślałam sobie – no dobra, nie planuję żadnego hucznego wesela w przyszłości bliższej ani dalszej, ale obejrzeć nie zaszkodzi. Gdy zobaczyłam wnętrze, zrozumiałam, czemu pani tak zachwalała to miejsce.

IMG_1548

IMG_1547

Łooohoho, mogłabym tam zamieszkać. Przepiękne malunki a la tajemniczy ogród, niebo na suficie, metalowe zdobienia. Cudo.

IMG_1549
Na dachu dodatkowy taras. Na dole był jeszcze jeden, przeszklony.

Zachwycona prezentacją, dowiedziałam się jeszcze, że w parku też są przygotowane miejsca do wypoczynku, ogniska/grilla, generalnie wszystko, czego potrzeba do dobrej zabawy albo spokojnego wywczasu. Wszystko powiadam, bo po drugiej stronie pałacu jest jeszcze stawek – jakżeby inaczej ;)

IMG_1552

Chyba najbardziej niepozorny pałacyk, a okazał się najbardziej zaskakującym i gościnnym miejscem. Doskonały, satysfakcjonujący finał wycieczki.

IMG_1553

4 thoughts on “wycieczka: Czwartkowa w okolice Środy #2

  1. Świetna wycieczka :) I to gubienie się, tak mi bliskie :D W ostatnim pałacu cudne wnętrza, faktycznie bardzo przytulne, stylowe i zachęcające. Tak zaprezentowałaś obiekt, że pojechałabym tam czym prędzej :)

    1. No właśnie, zupełnie fajne tereny, a nie dość, że tuż pod miastem, to jeszcze tuż obok przelotowej drogi – wystarczyło na chwilę zjechać… Kto by się spodziewał :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *