Brzmi jak tytuł poradnika dla rolników z lat 70. i w zasadzie jedyne, co by się zgadzało, to datowanie. I że na łące (a nawet kilku, ponumerowane były). Dzisiaj moja ulubiona część i twory z lat 70. będą jednymi z najbardziej archaicznych, cała reszta zaś – piękna i młoda (powiedzmy).
Skoro już o preferencjach mowa, to zacznijmy od mojego podwójnego pierwszego miejsca. Wiem, że wybór ten może świadczyć o jakichś zaburzeniach osobowości, ale według mnie jest zupełnie racjonalny i wytypowane pojazdy mają coś wspólnego, tylko jeszcze nie wiem co :P Choć miałyby na pewno więcej, gdyby pierwszy zwycięzca był nie tylko krewniakiem, ale testarossą we własnej osobie, bo tak to nawet tego wspólnego „sta” nie mają ;)
Tak czy siak, niby nie lubię supercarów, ale dla tych wdzięków robię wyjątek…
Proszę nie regulować odbiorników – wszystko idzie zgodnie z planem ;) Dawkuję tylko napięcie, żeby nikt mi tu nie zszedł z wrażenia, jak to stało się niemalże moim udziałem, gdy znienacka ukazał mi się ten widok:
Tuż obok na podium rozpycha się drugi zwycięzca. Wprawdzie mieści się tylko na trzech kółkach (czwarte co chwilę jej się zsuwa), ale twardo trzyma fason poważnego konkurenta i wcale nie daje po sobie poznać zaskoczenia i onieśmielenia sytuacją. Prosimy o wsparcie brawami!
Tutaj moje niedowierzanie było jeszcze większe, że o radości nie wspomnę. Nareszcie doceniony klasyk :D I to nie byle jaki egzemplarz, bo z bogatą, rodzinną historią.
Jak się okazało, jest to fiesta Ireny Steć, a konkretnie jej Dziadka, od dawien dawna w ich rękach, a mimo to (właściwie – dzięki temu) nie widać po niej lat.
No dobrze, ale wracając do mercedesów (ten jeden wcześniej pewnie już zaostrzył niektórym apetyt ;) ) – jak zwykle było ich sporo.
Te, które nie zmieściły się w rządku, miały miejsca honorowe vis-a-vis.
Ale i w zbiorowisku ogólnym trzymały się razem.
Uczestnicy zabawy oczywiście wszyscy odpowiedzieli poprawnie (jury uznało także odpowiedzi „suzuki carry”), a więc w nagrodę (?) kolejna syrena.
Pozostając w tematyce – przegląd tego, co stało w pobliżu:
Nieco dalej stworzono wystawkę z maleństwami z epoki:
A jak już przy maluchach jesteśmy…
Powiew zachodu zapewniał również inny „bardzo rzadki model”.
Z rozpędu zajrzałam też do sąsiedniego fiaciora.
Nie brakowało jeszcze większych ciekawostek.
Stałą atrakcją jest już także stoisko z czeską sztuką użytkową w postaci metalowych emblematów ulubionej marki. Oraz kubków z krecikiem ;)
No dobra, już drugi raz przewinęło się w tle jakieś bmw, niech więc się w końcu doczeka prezentacji i ta marka. Bo zaraz zacznie się wciskać między wierszami.
Opcjonalnie, można w powyższym celu wybrać któryś z następujących bolidów:
Podobno do tego samego służy też miata – w wersji rally na pewno jeszcze bardziej.
Tym samym teraz – bardzo mi przykro – kącik amerykański.
Nuu-daaa, wiem, dlatego żeby podgrzać z powrotem atmosferę, wprowadzę teraz wątek kryminalny. Wszystko czerwone – jak u Chmielewskiej.
Czerwone są jednak przede wszystkim wozy strażackie – do nich chyba można zaliczyć tego VW 181, jako dalekiego krewnego…
Przy okazji przemycę też pozostałe VAGowe klasyki ze stoiska. PS. Schwimmwagena też mieli.
…natomiast samochodem pożarniczym pełną gębą był eksponat lokalnej OSP – Jelczo-Star.
Najwięcej pojazdów użytkowych było jak zwykle w części wojskowej.
Powoli zbliżamy się do końca, ale na tę okazję zostawiłam coś dobrego – dla wytrwałych ;)
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Jak to mam w swym nikczemnym zwyczaju, bez mrugnięcia okiem ominęłam niektóre pojazdy, nie znalazły się z tego tytułu np. warszawy mające swój wewnętrzny zlot na uboczu, dlatego polecam przejrzeć też inne materiały audiowizualne zebrane na fejsbukowej stronie Organizatora.
Pozostałe części mojej relacji w formie telenoweli można znaleźć pod tagiem motoclassic lub bezpośrednio pod linkami:
Te merce – rewelacja, szkoda że przegapiłam tę imprezę. Świetne zdjęcia przy okazji.
Impreza już się rozhulała na dobre, więc można się spodziewać, że za rok będzie tak samo albo i lepiej – warto zajrzeć :)
Dzięki :)