Po ogarnięciu wzrokiem pierdyliona zdjęć, jakie z narażeniem życia (powietrze o temperaturze i konsystencji lawy) poczyniłam na tegorocznym MotoClassicu, uznałam że nikomu nie będzie się chciało oglądać tego wszystkiego naraz, a ja nie zdołam ulepić takiego ogromnego wpisu przez miesiąc, dlatego też dla mojej i Waszej wygody relacja będzie szła partiami.
W ramach rozgrzewki zaczniemy od wystawki Szrociaków, zresztą zgodnie z zamysłem organizatora, ponieważ było to pierwsze, na co zwiedzający natykali się w ramach wystawy biletowanej. Bo ta darmowa zaczynała się jak zwykle jeszcze daleko przed kasami, na parkingach i w uliczkach Ślęzy.
Owe stodołowe znajdy były swoistym powiewem świeżości na imprezie (paradoksalnie), bo podczas wcześniejszych edycji w takim stanie można było zobaczyć co najwyżej Karmanna Ghię – maskotkę wrocławskiego dealera VW. Tutaj zaś zaserwowano nam zwalającą z nóg porcję rdzy i słomy.
Gustownie, czyż nie? Doskonałe uzupełnienie wycackanych egzemplarzy zajmujących dalsze hektary – ale o tym w odcinkach kolejnych.
– – – – – – – – – – – – – – – – – –
Pozostałe części relacji można znaleźć pod tagiem motoclassic lub bezpośrednio pod linkami:
Oba moje motocykle zaliczają się do takich „stodołowych odkryć”. Radochy ale i pracy przy nich co niemiara.
Może nie będę oryginalny ale pożądam Wartburga 311 Tourist. Jak rolnicy deszczu ;) I jeszcze Tatrę poproszę.
Stodołowe (te kompletne, nie takie jak na zdjęciach ;) ) są o tyle dobre, że jest większa szansa, że nikt w nich nie grzebał, nie paprał i nie ulepszał w trakcie bieżącej eksploatacji przy pomocy drutu i plasteliny. Ot, jak postawili, tak stał i zazwyczaj wystarczy odkurzyć, poregulować i jeździ. Albo i nie, i zaczyna się zabawa ;)
To jest niewątpliwie plus. Z drugiej strony, pojazdy te są zastane (olej konsystencji asfaltu drogowego), pordzewiałe tu i ówdzie (najbardziej nie lubię zardzewiałych wewnątrz zbiorników paliwa), z zaśniedziałą i często pogryzioną przez myszy instalacją elektryczną – oraz zazwyczaj jakąś upierdliwą usterką, która była przyczyną „zalegnięcia” w rzeczonej stodole ;)
słoma z ..maski wystaje :)
super są Twoje relacje, czekam na następne, skąd masz info gdzie co i jak ?
Dzięki, następne są już w drodze – fajnie, że się podoba :D
Co do źródeł, to akurat MotoClassic jest na tyle duży, że po prostu słyszy się o nim – ja natknęłam się 2 lata temu na info w tv, stąd znam. A pozostałe imprezy – zazwyczaj facebook i najróżniejsze profile motoryzacyjne, turystyczne i wszystkie pomiędzy (grupy zrzeszające lokalne klasyki, muzea techniki i motoryzacji, mniej „główne” strony motocyklowe, np. Naszymi Drogami), a czasem nawet z lokalnych mediów. W razie czego na blogowym facebooku jest wszystko w „Polubionych”, można się rozejrzeć :)