Upłynęło trochę czasu, upłynniły się kolejne PLN i honda zaczyna wyglądać. Może nie tak szybko, jak wcześniej (bo aktualnie ma mniej „go-faster stripes”), ale przynajmniej bardziej bojowo (patrz: gmole).
Z nowym miesiącem spłynęło parę groszy, więc wysłałam ramkę do chromowania koło Leszna. Aż ciekawa jestem, co tam wyczarują, bo muszę przyznać, że bieżący stan był mało zachęcający.
Naklejki będą zrobione i będą zrobione dobrze, bo po starych znajomościach cezetowych głównodowodzącego w garażu – niestety od jutra firma ma urlop, więc ta kwestia trochę się przeciągnie.
Kierownica jest od Bandita – nada się.
Znaleziony cudem bak okazał się miną. Niczym hiszpańskiej inkwizycji, nikt nie spodziewał się, że z wierzchu będzie cały ładny, zaś przy mocowaniach nosił będzie ślady… spawania. Jak? Po co? Tego nie wie nikt. Ale stanęło na tym, że lepszy wyklepany stary, niż potencjalnie cieknący „nowy”. Majster się zawziął i wyprostował ile się dało, na wierzch rzucił nieco szpachly (jak mawia lakiernik Roman) i zbiornik będzie jak lalunia.
Co dalej… Część wydechowa też naprawiona bez mojego udziału. Nieco czułości wymagał wydech właściwy, który był chyba najbardziej zmęczonym wiekiem elementem z oryginalnego wyposażenia hondy, oraz „nowy” tłumik, który okazał się nieco przykrótki (zawsze, cholera, coś…), ale jak widać, w ramach przedłużki weszła sążna tulejka i też będzie działać.
Na koniec przymiarka nowego ogona. Jest tak hiperoryginalny, że ma nawet niby-chlapacz z odblaskiem. Według znawcy ów drobiazg jest super, wg mnie jest głupi i niefajny (i psuje zadartość), ale pewnie zostanie, bo nie będzie mi się chciało wojować o taką pierdołę. Zresztą, co ja tu mam do gadania :P
trzymam kciuki za ten projekt