Nie wymyślam – taka jest nazwa tego obszaru na południe od Przemkowa. Dowiedziałam się o tym kiedyś przypadkiem, gdy robiłam w poprzedniej pracy porządki w papierach i była sobie wśród nich dokładnie taka mapa, jaką można obejrzeć na stronie turystyka.e-mucha.info. Do tej pory jej nie kupiłam, chyba zresztą nakład jest wyczerpany, ale w razie czego jest odpowiednik z Galileosa (tej też dotąd nie kupiłam, bo musiałabym przy okazji wziąć z 10 innych, które mam tam na oku…). Albo można posiłkować się bogatą w informacje, a na pewno obrazki mapką z samego źródła, czyli ze strony Lokalnej Grupy Działania „Wrzosowa Kraina”.

Ja się, jak zwykle, niczym nie posiłkowałam przed spontanicznym wyjazdem, poza zasłyszaną gdzieś informacją, że koło Wilkocina są jakieś bunkry i niezrealizowanym planem zajechania do Osłej (co nie udało mi się w drodze powrotnej z Grodźca). Ogólnie wyszła z tego komedia omyłek, przeoczeń i błądzenia – czyli po staremu ;) Choć, patrząc po mapie, nawet udało się zachować pozory sensu:

mapka

Przy skręcie do Wilkocina, przy głównej drodze widać obiecujący drogowskaz.

A nawet dwa drogowskazy w jednym, jak się okazało… pierwszy i ostatni.
A nawet dwa drogowskazy w jednym, jak się okazało… pierwszy i ostatni.

Sama wioska jest maleńka, ale mają tam parę fajnych stodół z przesuwanymi wrotami – przy najbardziej malowniczych oczywiście uwieczniłam hondę ;)

IMG_20150425_163058

No więc przejechałam całą wioskę w ślimaczym tempie, wypatrując dalszych drogowskazów, aż dojechałam na sam koniec. Koniec wszystkiego – domów, asfaltu. Ściana lasu. Rozwidlenie na trzy. Pierwsze prowadzące do leśniczówki (coś fajnego tam mieli za płotem, stare caddy chyba [o, na ostatnim zdjęciu w tym wpisie widać kawałek niebieskiego] i chyba tarpana, ale ten już trochę biodegradował. Nie przyglądałam się za mocno, rzuciłam okiem raz i z daleka i zawróciłam. Mam wrażenie, że niegrzecznym byłoby wparowanie na podwórko i pytanie „a co pan tam ma?”, mimo zupełnie czystych intencji ;) ).
Druga dróżka prowadziła w piach przez otwarty leśny szlaban, a trzecia wiodła w pola, nie wiadomo gdzie. W obliczu braku jasnych wskazówek, postanowiłam się przemóc i zasięgnąć języka w ostatnim mijanym gospodarstwie, bo akurat ktoś stał w ogródku. Pan chyba chciał pomóc, ale tak namotał, że zrozumiałam, że trzeba w ten piach. Pokręciłam się tam chwilę, spotkałam wycieczkę szkolną z Pomorza (sądząc po rejestracji autobusu zaparkowanego przed lasem), minęły mnie dwa rozpędzone kombiaki (nic dziwnego, inaczej by zostali w tym piachu na zawsze, ale gdzie oni w ten las jechali i po co, jak tam nic nie ma?..) oraz skuter, ale bunkrów nie znalazłam. Drzewa pewnie zasłaniały :P Zresztą, nawet jakbym je znalazła, to bym się bała sama wleźć do środka, więc pewnie i tak jeszcze kiedyś zrobię drugie podejście z lepszym przygotowaniem logistycznym (czyt. bez hondy, która wprawdzie grzecznie czekała na brzegu pastwiska, ale i tak panikowałam, nie mając jej w zasięgu wzroku)…

IMG_20150425_162453

…choć pewnie niezmiennie w pojedynkę, bo jedyne dostępne towarzystwo zaciągnęłam ostatnio na Sokolika i teraz uważa, że wyrobił normę towarzyszenia mi w wycieczkach na najbliższe 2 lata ;p

No, ale dla Was, Czytelnicy, nic straconego, bo w internecie jest masa informacji, zdjęć, filmów nawet – generalnie każdy tam był i tylko ja jestem takim gamoniem, że nie trafiłam. Oh well, nie pierwszy, nie ostatni raz (silosy atomowe koło Kłomina też się przede mną skutecznie ukryły w lesie :P). Zatem, jak wyglądają betonowe ruiny można sobie obejrzeć m.in. tu albo tu, albo również tutaj, zaś jak wyglądają osławione wrzosowiska – np. na takim ładnym filmiku:

A tak wygląda hondka na tle – jak zawsze fotogeniczna ;)

F1020012a

Odechciało mi się bunkrów i stwierdziłam, że trzeba jechać obejrzeć jakiś konkret, który nie będzie ukryty nie wiadomo gdzie. Tak mi się przynajmniej wydawało… ;)

Podążyłam do Chocianowa, bo po pierwsze – suszyło mnie strasznie (ciepełko dało się we znaki podczas tych spacerów), a pod marketem w większej miejscowości jednak zwracam mniejszą uwagę, niż pod wiejskim sklepem, a po drugie – bo i tak nie miałam do wyboru innej trasy ;) Za Chocianowem odbiłam z chojnowskiej wylotówki na Bolesławiec, w fantastyczną drogę przez las (może nieładna?), prowadzącą do gminy Gromadka, która to stanowi enklawę kilku wiosek w dziurze w środku puszczy. Miejsce to powitało mnie od razu strasznym dylematem – w prawo czy w lewo? (w googlu są stare dane i teraz obie drogi wyglądają jak marzenie). Pojechałam w prawo, bo i tak planowałam zrobić kółko i wrócić tą ominiętą drogą.

Ujechałam nieduży kawałek i w jednej z kolejnych wiosek minęłam coś takiego, że aż zawróciłam, a rzadko mi się to zdarza (zgodnie z nazwą bloga ;) )… Nie będzie zdjęć, bo obiecałam właścicielowi posesji, że zrobię fotki tylko dla siebie i nie trafią do internetów, ale postaram się opisać w miarę malowniczo. Ekhm, otóż: wystawcie sobie oczyma wyobraźni zwykłe zabudowania wiejskie, jakąś murowaną, dajmy na to, stodołę, przed nią trawnik. Na trawniku citroen CX. Obok niego XM. Za nimi kolejny ceix, tym razem w kombi. I jeszcze jeden. Dalej następne dwa. A to dopiero prawa strona. Po lewej – trzy razy tyle, głównie CXy, jeden nawet Prestige. Wszystko na trawie. Matkohuto, przecież to już pewnie nie ma podłóg. Właściciel akurat kręcił się przy nich, więc zaczęliśmy gadać… On mówi, że zbiera, ja – że czy mogę zdjęcie, oprowadził kawałek, ustaliliśmy, że oboje znamy jeszcze jeden, ten sam egzemplarz w okolicy, zapytał gdzie tak jeżdżę… Ot, pogawędka na trasie. Czasem jednak nie boli otworzyć gęby do obcego człowieka ;) Ale w tym przypadku bym skisła, gdybym nie podjechała bliżej, nawet jeśli miało się to wiązać z tak bezpośrednim kontaktem.

Za Gromadką zaczął się las. Niedługi kawałek, może z 8 km, ale ponownie aż musiałam się wrócić, bo jeden odcinek jest tak zachwycający, że wymagał postoju. No i trzykrotne przejechanie go też nie było czymś przykrym ;) Zaraz na jego początku jest parking leśny, w sam raz, żeby spokojnie zostawić pojazd.

F1020028a

F1020026a

F1020027a

Coś pięknego. Zawsze mam problem, czy przejeżdżać takie drogi pełnym ogniem, czy spacerowo – zazwyczaj jednak wygrywa podziwianie widoków ;)

Za lasem Krzyżowa (w tej akurat nie ma żadnego pałacu) i zmiana kierunku. Droga wspina się na górkę i wiedzie wzdłuż autostrady – widać stąd już te większe górki! Trzeba się szybko cieszyć tym widokiem, bo zaraz wioska, a potem już zjazd w dół do Osłej. Wieś całkiem spora, najstarsza w gminie, ma chyba z 700 lat (historia jest w wikipedii, nie będę przepisywać). Rozmiar wsi jest głównie po długości, więc jechałam tak i jechałam, rozglądając się uporczywie na boki, gdzie ten pałac, ale ani jego śladu, ani drogowskazu. Dojechałam w końcu do kościoła na górce i stwierdziłam, że jak pałacu nie ma, to chociaż to obejrzę z bliska, bo jest jakiś taki inny, trochę zbyt świecki jak na nasze standardy. Okazało się, że pierwotnie był oczywiście ewangelicki. Jak informuje zabytkowa tablica nad drzwiami, został odbudowany po wielkim pożarze części wsi w 1825, coś tam jeszcze kiedy zaczęli, kiedy skończyli i że pierwsze nabożeństwo odbyło się już 30 grudnia następnego roku.
Natomiast u stóp kościelnego wzgórza znajduje się nietypowa ciekawostka – ostał się tam niepozorny pomnik złego Niemca. Ten kamyczek na środku, na poniższym zdjęciu.

IMG_20150425_175002

IMG_20150425_175257

IMG_20150425_175327

Zajrzałam nawet na cmentarz, zlokalizowany tuż obok, dając sobie czas do namysłu i zaplanowania strategii dalszego poszukiwania pałacu. A na cmentarzu – zabytkowa wystawka.

IMG_20150425_175206

Nie wymyśliwszy nic przełomowego, postanowiłam wrócić do głównej drogi, bo za kościołem asfalt kończył się w polu. I ten etap wymaga omówienia z pomocą dydaktyczną w postaci kolejnej mapki – jako że z głównej drogi do kościoła prowadziły jedynie schody, to nie zatrzymywałam się tam, tylko kawałek dalej wjechałam w boczną uliczkę, która od razu tworzyła zawrotkę w lewo pod tę górkę. Dróżka wąska, zapiaszczona, więc przyglądałam się pilnie, czy nic mnie nie rozjedzie z naprzeciwka, zza tego zakrętu. Dopiero w owej drodze powrotnej, turlając się powoli, spojrzałam przed siebie… i okazało się, że w popisowym stylu minęłam pałac znajdujący się paręnaście metrów obok, nie zauważając go. Mało brakowało :P

Zrzut ekranu 2015-05-10 o 15.35.20

Miałam jeszcze więcej szczęścia, bo brama wjazdowa była otwarta na oścież, popędziłam więc czym prędzej na dziedziniec. Wokół wydawało się spokojnie, ale dla pewności najpierw obeszłam tyły, żeby sprawdzić, czy jestem sama na terenie. Nie było żywego ducha. Wokół spokój i wiosna.

F1020029a

Stan obiektów jest różny – gdzieniegdzie jeszcze firanki w oknach, a w innych – kamień na kamieniu nie został (względnie – deska na desce).

IMG_20150425_180328

Pałac jest bardzo ciekawy – od frontu i od dziedzińca ma różną ilość kondygnacji. I ogólnie wygląda jak z bajki. Widać, że jeszcze nie tak dawno było w nim życie. Nie wiem, co tam zaszło – stan techniczny nie wydaje się aż tak zły, żeby eksmitować z niego ludzi czy instytucję, która tam się znajdowała.

Chyba że chodzi o to, że zaczął się walić od tej strony..
Chyba że chodzi o to, że zaczął się walić od tej strony..

IMG_20150425_181136

F1020031a

F1020033a

F1020030a

F1020032s

Obecny główny wjazd.
Obecny główny wjazd.
IMG_20150425_181639
Jakaś niby panorama z telefonu.

F1020035a

Gdyby to postawić na nogi, to byłby szał na całą okolicę – a wiele trudu nie trzeba, dach jakiś jest, gabaryty nie takie wielkie, fortuny raczej nie pochłonie. Może ktoś się zlituje, zanim rozsypie się wszystko do końca.

Szkoda było opuszczać ten zakątek, ale wieczór się robił, niebo się chmurzyło…

Ostatni rzut oka.
Ostatni rzut oka.

Kontynuowałam jazdę w poprzednio obranym kierunku, ale umknął mi szczegół, że tam droga się kończy. Jednakże szuter między Osłą a Starym Łomem jest wyjątkowo równy, nawet nie ma na nim za bardzo tej takiej tarki – dało się przejechać bezboleśnie, a w dodatku widokowo.

IMG_20150425_183445

Raz-dwa i wracamy na asfalt. Znowu trochę przez las i wyjeżdżamy do Modłej. Nie sposób nie zauważyć potężnej bramy i całego folwarku z kościołem vis-a-vis.

IMG_20150425_184633

IMG_20150425_184639

Nawet nie próbowałam szukać wjazdu, bo z daleka widać, że robota wre i ktoś tam gospodaruje – kto i jak mu idzie, można śledzić na fb: Folwark Modła / Schloss Modlau

Dalsza droga przebiegała tak sielsko, jak się spodziewałam i eleganckim asfaltem dotarłam do znanego rozgałęzienia. Świetna traska :)

IMG_20150425_185549

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Rozeznanie, jakie poczyniłam celem okraszenia tego wpisu jakimiś informacjami, zaowocowało wnioskami, że następnym razem muszę:
1. zajrzeć do Krępy do Ekomuzeum Miodu, ażeby nabyć drogą kupna miód wrzosowy,
2. zajechać do Borówek, bo choć droga się tam kończy, to jest tam strasznie ładnie,
3. zboczyć przed Osłą na lotnisko Krzywa.

4 thoughts on “wycieczka: Wrzosowa Kraina

  1. Kolejny świetny foto-reportaż, gratuluję :). Do pałacu wybieram się od dłuższego czasu ale ostatnie wieści do których dotarłam głosiły iż jest częściowo zamieszkały. Z Twojego wpisu wynika, że został wysiedlony, musiało stać się to jakoś na przełomie ostatniego roku… Obawiam się, że w związku z powyższym, rozpocznie się proces konsekwentnego demolowania obiektu, jak można zauważyć na zdjęciach do pieców już ktoś się dobrał… smutne…

    1. Szkoda, że urzędujący niedaleko oblaci nie wzięli tego pod skrzydła – mają zaraz obok ten swój „Dom Chleba” w dawnym młynie, ale w pałacu też by mogli to fajnie urządzić, tylko pewnie byłoby jak zwykle… kłody pod nogi, tysiąc schodów i przeszkód formalnych, no a poza tym, jak tam zaczynali, to pałac wciąż był zamieszkany.
      Warto odwiedzić – póki jest możliwość. Na tym najniższym poziomie parę lat temu zabezpieczyli wejścia, więc może i z drugiej strony teraz też tak zrobią. Albo i nie, bo to chyba nie jest najpilniejszy problem wsi – przy ulewach ponoć ich podtapia, więc pałac jest na pewno dalej na liście priorytetów i wydatków…

  2. Kolejna wspaniała relacja z wycieczki, spisujesz się na medal :D
    Pałac świetny! Rewelacyjna budowla w fajnym stylu, aż googlałam, żeby się czegoś więcej dowiedzieć. Mam nadzieję, że ktoś się nim odpowiednio zaopiekuje, zanim zostaną tylko szczątki.

    1. A dziękuję, dziękuję :) Miejsce robi wrażenie, chociaż budynek nie jest jakiś ogromny – ale łatwo go sobie wyobrazić w stanie idealnym, z zadbanym ogrodem od frontu i zabudowaniami gospodarczymi zaadaptowanymi np. na stajnię koni żywych… albo mechanicznych, jak w Topaczu ;) A o hotel tam aż się prosi – do autobany rzut beretem, lokalizacja ma potencjał… Byłoby pięknie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *