Ja tam akurat lubię sobie popatrzeć na stojące, odpicowane maszyny i żadnej wystawie nie daruję – o ile mam blisko i mi się chce. W zeszłą niedzielę wprawdzie było tak zimno, że aż absurdalnie – jak na maj – więc nie za szczególnie chciało mi się gdziekolwiek wybierać, a już na pewno nie hondą, ale ciekawość wygrała, toteż i zapakowałam się ostatecznie w Myszę, aby podążyć na wycieczkę do Lubina. Po raz nie-liczę-który zatonęłam w jej komforcie i chyżości i korzystając z ostatniego dnia z niższymi mandatami, pojechałam dwupasmową trasą lubińską tak, jak się nią jeździ, gdy na horyzoncie nie widać tajniackiej insigni. Czyli przyjemnie ;)

Co ciekawe, wystawka została urządzona w centrum handlowym i tutaj pragnę zaznaczyć, że w jedynym, w którym mogę zostawić każde pieniądze (nie, żebym tak często to robiła, ale potencjalnie…), ponieważ, jak wszyscy wiedzą (albo i nie), właścicielem Galerii Cuprum jest człowiek, który inwestuje w zabytki. Jest też twórcą marki CCC, zaczynał jako sprzedawca na lubińskim bazarze, a po latach wybudował właśnie tę galerię i uratował ze strasznej ruiny pałac w pobliskim Chróstniku (dla porównania: przed i po). To jest gość ;)
Z tego, co wyczytuję, w galerii użyczono miejsca, ale organizatorem był pan z Poznania – ten, któremu zlecono odnowienie innego zabytku, a mianowicie cadillaca Piłsudskiego.

Tutaj ów pojazd – jeszcze w muzeum. Jeszcze wówczas istniejącym.

Na wystawie rzeczywiście był pełen przekrój i wszystkiego po trochu. Nie za dużo, ale konkretnie. Tak akurat, żeby zamroczone zakupowym hajem umysły klientów zdołały coś tam przyswoić. Mnie za to świerzbiło zawodowe zboczenie, żeby na wszystkich tabliczkach z informacjami przeprowadzić korektę, bo trafiły się nawet takie kwiatki, jak „Java” i „Perek”, że o drobniejszych uchybieniach nie wspomnę.
Powściągnęłam jednak te nieprzyzwoite zapędy i oddałam się obskakiwaniu prezentowanych maszyn – co czyniłam na tyle skutecznie, że okupiłam to potem zakwasami od tych wszystkich przysiadów ;) Różnie za to bywało ze skutecznością w uzyskiwaniu ostrych zdjęć, ale ponawrzucam tutaj i te w miarę dobre, i te gorsze. Bo mogę :] Dla porządku i jako ciekawostkę pododaję też te teksty tabliczkowe, ale lepiej traktować je z pewnym dystansem.

IMG_0020

IMG_0022

IMG_0023

IMG_0121

IMG_0123

IMG_0021

IMG_0120

IMG_0024

Na pierwszy ogień wystawiono Ardie po jakichś dziwnych modyfikacjach i szczątki Wanderera. Wraz z przykładowym mechanikiem.

Następnie stało kilka sztuk różnych „rowerków” z silnikami, począwszy od dwóch lśniących Motobécane. Jak sądzę, pochodzą z tej kolekcji, a jeśli nie one, to przynajmniej opis na tabliczce – niemalże ten sam, co na stronie.

IMG_0025

IMG_0102

IMG_0026

IMG_0027

Fascynujący układ przeniesienia napędu.
Fascynujący układ przeniesienia napędu.

IMG_0104

IMG_0112

IMG_0110

IMG_0115

IMG_0116

Malcherek
Właściwie, to Malcherek.

IMG_0099

IMG_0101

IMG_0103

IMG_0028

IMG_0106

IMG_0124

Od tego etapu zaczęły się już konstrukty bardziej przypominające motocykle. Szczególnie cieszył me oczy Hercules w głupim kolorze. Wspomniany na tabliczce model z wanklem można obejrzeć tutaj.

IMG_0031

IMG_0032

IMG_0033

IMG_0100

IMG_0126

Obok – już grubsza liga, dwa NSU, przedstawiające sobą, dla porównania, dwa skrajnie różne stany. Jeden – igła, drugi – stodołoznajd, znaczy barnfind.

IMG_0035

IMG_0034

IMG_0098

IMG_0127

IMG_0097

IMG_0089

IMG_0036

IMG_0092

IMG_0093

IMG_0094

IMG_0090

IMG_0129

Ten fircykowaty wypłosz na drugim planie powyżej to Triumph, setka. Właśnie dowiedziałam się przy okazji, że markę tę założyli w Wielkiej Brytanii… dwaj Niemcy.

IMG_0037

IMG_0038

IMG_0085

IMG_0088

IMG_0130

No i sokoły… Dwa maluchy, szejseta (nie wiedzieć czemu bez lampy) i oczywiście zaprzęgowy millenium falcon. 

IMG_0044

IMG_0039

IMG_0041

IMG_0043

IMG_0045

IMG_0046

IMG_0073

IMG_0075

IMG_0076

IMG_0077

IMG_0078

IMG_0082

IMG_0084

Za Sokołami jeszcze jeden akcent polski – Perkun, w oryginalnej patynie.

IMG_0047

IMG_0048

IMG_0050

IMG_0069

IMG_0070

IMG_0071

Dalej, dla odmiany – lekka nuta egzotyki. Pierwszy – tandem marki Derny, a obok – wojenny HD.

IMG_0052

IMG_0134

IMG_0064

IMG_0065

IMG_0072

IMG_0132

IMG_0054

IMG_0063

IMG_0135

IMG_0062

No i na końcu… „Javy”. Nie skomentuję. Albo… Nie. Nic nie powiem – bo nawet półzezowate oko, nie wspominając o tym bystrym, dojrzy dziwnie ułożoną kierownicę w kývačce, zbyt szerokie szparunki i takie tam. Ale dobrze, że się w ogóle pojawiły. Te Jawy.

IMG_0055

IMG_0058

IMG_0059

IMG_0060

IMG_0061

IMG_0136

IMG_0138

IMG_0139

Wydawałoby się, że to wszystko – i tak też pomyślałam, obchodząc po raz trzeci wystawkę i planując zbierać się zaraz do powrotu, gdy WTEM, w pewnym oddaleniu ukazało się mym oczom drugie tyle maszyn. Z kolejnych lat produkcji, bo, jak by nie patrzeć, pierwsza część nie wyczerpywała zapowiadanych „do lat 80.”. Ale nie bez powodu jestem blondynką i sumiennie wywiązuję się z obowiązku nieogarniania takich drobiazgów ;) Dobrze, że miłościwy los czuwa i wspólnymi siłami zawsze jakoś wychodzimy na prostą ;)

Ciąg dalszy rozpoczynał się z grubej rury.

IMG_0140

IMG_0141

IMG_0142

IMG_0143

IMG_0144

IMG_0145

Była też ciekawostka dla ewentualnych odwiedzaczy z Zielonej Góry. Bo zakładam, że każdy tam jest fanem Falubazu, sądząc po wszechobecnych tego dowodach – ostatnio widziałam nawet fanowską tablicę z koszem do rzucania weń piłką, na drzwiach stodoły gdzieś na wsi.

Poniżej FIS we wnętrzach, a jak ktoś woli na trawce, to jest tutaj.

IMG_0146

IMG_0147

IMG_0191

IMG_0193

IMG_0148

IMG_0190

Dla każdego Junak do wyboru, był i zwykły, i sportowy – ten sam, co w Hali Ludowej.

IMG_0150

IMG_0149

IMG_0151

IMG_0189

IMG_0159

IMG_0188

W części moplikowej było kilku przedstawicieli tej mikromotoryzacji, a każden jeden nietuzinkowy. No, albo przynajmniej znaczący, w ten czy inny sposób, dla dziejów.

IMG_0155

IMG_0156

IMG_0157

IMG_0184

IMG_0158

IMG_0185

IMG_0186

IMG_0187

Krótka przerwa na eSHaeLki. Gazela (cóż za przewrotny przydomek) chyba nie doczekała się własnej tabliczki albo ową przeoczyłam, czego nigdy nie można wykluczyć, chociaż w tym przypadku nie wydaje mi się.

IMG_0161

IMG_0160

IMG_0183

IMG_0165

IMG_0180

IMG_0182

Dalej, co tam mamy… Aa, tak, crossowa cezeta, narowiste, wielkie bydlę i pogromca młodych gierojów, spragnionych terenowych doznań. To ja chyba wolę swoją ledwo-co-niby-endurową kozę, zważywszy że moim pogromcą była – łagodna niczym jagnię w porównaniu do tej czarnej poczwary – taka hondka CRF.

IMG_0163

IMG_0166

IMG_0164

IMG_0181

IMG_0179
Tak, ona naprawdę jest ogromna, to nie tylko kwestia zdjęcia.

Kolejne ciekawostki: eksportowa WSK i prestiżowy kadet w automacie. Który to bynajmniej motorynką nie jest, więc albo ktoś perfidnie podmienił eksponat, albo przy robieniu opisów coś nie poszło. Adekwatne informacje tutaj.

IMG_0168

IMG_0167

IMG_0170

IMG_0169

IMG_0171

IMG_0177

Nie obyło się bez milicyjnej emzety, zaś jako zwieńczenie rzędu ustawiono… chińską trajkę. Też ciekawe…

IMG_0173

IMG_0172

IMG_0175

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Czyli jednak warto było zajrzeć. Ekspozycja w przestrzeni innej niż muzealna to ciekawe zjawisko, a z racji ograniczonego metrażu wybrano do pokazania rzeczywiście same smaczki. Aczkolwiek z tą kultowością to klasyczny chłyt martetindody, ale jak widać skuteczny.

IMG_0195

7 thoughts on “Leciwe galerianki, czyli zabytkowe motóry w Lubinie

  1. Niezła fotorelacja! Bardzo fajne te Motobecane, jak również (wcale nie taki głupi) turkusowy kolor Herkulesa. Podoba mi się pomysł wystawienia tej menażerii w galerii handlowej. Przyciąga uwagę.

    1. Ja tak z sympatią nazywam tego typu kolory głupimi, bo ogólnie właśnie takie mi się najbardziej podobają na każdym pojeździe – bo są inne, a że nikt by się na nie dobrowolnie nie zdecydował i byłby skłonny na poważnie uznać je za głupie, stąd i moje określenie, ale z innym nacechowaniem ;)
      Też jestem jak najbardziej za takimi inicjatywami – trzeba uświadamiać społeczeństwo, nauka przez zabawę itp. ;), bo co poniektórzy potrafią uznać, że jakiś zlot czy parada klasyków to kupa niepotrzebnego złomu. Różne są gusta, ale bez przesady, trochę tolerancji – i wydaje mi się, że temu doskonale służą takie wystawy poza muzeami i wszelkie lokalne spoty czy parady w całej Polsce.

      1. „nikt by się na nie dobrowolnie nie zdecydował” :D :D :D
        Ja tam bym się zdecydowała. Mam czasem momenty rozważań, czy mojej Hondy nie malować na jakiś „głupi” kolor typu wściekły róż :P

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *