Czasami, z braku laku i lepszych pomysłów, za to z nadmiaru fur, biorę któreś swoje albo nie swoje wozidło i jadę je gdzieś obcykać, niby że jakoś tak bardziej ładnie, analogowo i wogle. Wiadomo, fotki swoich podopiecznych nigdy się nie nudzą ;) Stąd też będą się co jakiś czas pojawiać wpisy z serii „fury na tle”. Bo nie ma co udawać, że ma to jakieś głębsze przesłanie – chodzi tylko o kolejny pierdyliard ujęć na jakimś ciekawym tle ;)
Tym razem jednak, wyjątkowo, ani fura moja czy też prawie-jak-moja (jak escort i Czarna), ani tło specjalnie wybierane, lecz zastane. Tytuł (będący parafrazą memowego kota) właściwie w pełni wyjaśnia, gdzie i dlaczego ;)
Siedziba Power by Maks jest to miejsce szczególne, ponieważ tam się wszystko zaczęło i to dwukrotnie, a można powiedzieć, że nawet 2,5 (o czym napiszę szerzej w niedalekiej przyszłości). Stąd wzięła się i Czarna, i Mysza (oraz jej nowe, szczurze wcielenie, czyli wspominany drugi-i-pół raz ;) ).
Dzisiejsza fura, natomiast, to Maksowa Babcia, która kiedyś była dieslem, a obecnie… Najlepiej niech przemówią obrazy ;)

Obecni byli też inni goście, a zarazem pacjenci – co poniektórzy rezydujący na dłużej, w fazie „in progress”.

Miejscówka przewinie się na zdjęciach pewnie jeszcze nieraz, ale na razie eta wsio.