A właściwie porządki, ale żeby posprzątać, to kobyłki musiały wybyć na zewnątrz, powygrzewać się na słońcu.
Owo słońce zresztą świeciło na tyle kusząco, że wiele osób uczestniczyło w zorganizowanych lub spontanicznych „zakończeniach sezonu”, dlatego po obskoczeniu podjazdu, napstrykaniu stu fotek, w końcu i mnie wywiało z hondką na tour de okolica – nie żebym zamierzała kończyć sezon ;) Ale grzech nie wykorzystać tak pięknego dnia na wycieczkę.
A propos wycieczek, to w relacjach „podróżowych” (szumne określenie) mam potworne zaległości… Kiszę jeszcze zdjęcia z lipca i wszystkich kolejnych wypadów, ale i na nie przyjdzie czas – gdy świat utonie w śnieżnej brei, o wiele przyjemniej będzie wrócić do letnich widoków, tak że nic się nie zmarnuje ;)
Tymczasem, przed nami kolejny zapychacz tematyczny, ale przynajmniej będzie na co popatrzeć – wystąpią gościnnie również zaprzyjaźnione knedle ;)
Cezetka nareszcie stanęła na nogi! Jest bogatsza o komplet dorobionych specjalnie dla niej nowych tulejek do tarczy :)) Gdyby nie „wyszedłszy” przegląd, to jeździłabym nią teraz cały czas – może i ma posturę roweru, może i nie ma nic mocy u dołu, ale ten dźwięk zawsze mnie rusza ;)
Humorystyczny kontrapunkt dla tego nobliwego towarzystwa stanowił romet crossik zwany Kingsajzem – projekt jeszcze w fazie realizacji.
Postały, niektóre popyrkały i z powrotem do sypialni – pod kocyk i byle do wiosny. Ale honda zostaje jeszcze pod ręką ;)
Nareszcie jakiś dobry blog dla fanów motoryzacji :) Pozdrawiam
Dziękuję! Choć dziwi mnie ta opinia, bo treści na blogu są wyjątkowo wybiórcze, subiektywne i w zasadzie ciężko określić jednolity target odbiorców – ale cieszę się, że jednak znajdują się ci zadowoleni ;)
Ja tego nie zrozumiem chyba nigdy. Jak można jechać na motocyklu? To jak na koniu! Tylko kiedy koń stoi, to się nie wywraca.
Hehe, z tym wywracaniem to święta prawda :P Przynajmniej dla początkujących, ale ta akurat nauka szybko wchodzi w głowę. A jak można jechać? No, na jednym to prawie jak na rowerze, tylko pedałować nie trzeba (profit!), na innym – bardziej jak na koniu, faktycznie; jeszcze na innych, mówią, jak na kiblu albo sofie… ;p Ja na kursie wsiadłam na to jedynie z wiedzą wyniesioną z samochodu i krótkim przeszkoleniem co do czego służy i samo poszło – to tylko z boku strasznie wygląda ;)
Piękne rzeczy w tym garażu
Bardzo fajne te kobyłki :)