Przekonawszy się, że cezeta świetnie sobie radzi na coraz dłuższych dystansach, wyjęłam z zanadrza kolejny gotowy plan wycieczki, mianowicie – kierunek: Siedlisko, gdzie znajduje się Zamek Carolath. Czy trzeba na zachętę czegoś więcej ponad tę enigmatycznie brzmiącą nazwę i odległość ledwie 30 km do pokonania? Dla mnie to aż nadto :D

Zapewne dla większości ludzi taka trasa to 30 kilometrów do pokonania z punktu A do B i nic więcej. Dla mnie oznacza to 30 kilometrów potencjalnych możliwości do zmiany owej trasy i zobaczenia czego się tylko da po drodze ;) Tym samym przy pierwszej nadarzającej się okazji odbiłam w lewo, ku Odrze. Nie ukrywam, że ciągnie mnie do jej dzikich brzegów i szukam zjazdów dla wędkarzy w każdej wiosce – może w poprzednim życiu byłam dziwożoną?;p Dotarłam do małego przysiółka zwącego się, nomen omen, Dorzecze. Zamieszkująca go populacja mieści się w jednym niskim bloczku typu klocek, koło niego parę ogródków uprawnych, zaś pozostałe zabudowania to nieduży „pałacyk” i spory folwarko-pgr – i tyle. Zrobiłam pamiątkową fotkę w adekwatnym miejscu koło zabudowań gospodarczych i udałam się nad wodę.

DSC_0014

Droga kierująca na wał, choć nieszczególnie utwardzona, a po prostu wyjeżdżona w trawie, musiała zostać wytyczona już w czasie budowy tych zabytkowych obecnie pozostałości w wiosce, bo obsadzonym po obu jej stronach drzewach urosło się już trochę i powstała niczego sobie aleja. Polna, bo polna, ale aleja pełną gębą ;)

DSC_0007

Zjazd po drugiej stronie wału został elegancko utwardzony, ale najwyraźniej jeszcze „za Niemca”, nasi by na to nie wpadli. Ot, i Odra ponownie zdobyta :)

DSC_0004

Jako że jestem sumiennym młodym odkrywcą, to przejechałam się także drugą drogą dojazdową nad rzekę, ale wał wyglądał tam zupełnie tak samo;p
W drodze powrotnej do osi mojej wcześniejszej trasy zwiedziłam jeszcze dwie ulice na krzyż w Skidniowie i jakież było moje zdziwienie, gdy na samym końcu wsi, gdzie asfalt przechodził w szutrówkę między polami, na podwórku czegoś jakby niedziałającego młyna dojrzałam wyłaniającego się z wiosennej trawy niczym zawilec;p długiego białego mercedesa.

DSC_0019

Pierwsza myśl – pullman! Czego to ludzie nie przywloką w sobie tylko znanych celach..  Na szczęście, błądząc jakiś czas później po dziwnych rejonach internetów, natknęłam się na ogłoszenie sprzedaży tego właśnie egzemplarza – i jednak nie pullman, lecz samoróbka z beczki zrealizowana dość… specyficznie. No cóż, różni ludzie, różne potrzeby.

Usatysfakcjonowana ilością napotkanych atrakcji, udałam się w dalszą drogę. Drogę daleką i w nieznane, znów AŻ za granicę województwa ;)

DSC_0022

Już wcześniej na mapie wypatrzyłam sobie super-skrót (bo skróty są zawsze super, choć nie zawsze okazują się krótsze ;) ) i nawet udało mi się skręcić we właściwym miejscu, by nim podążyć. Stety-niestety, nawierzchnię na całym odcinku stanowiły kocie łby, gdzieniegdzie tylko w miarę równe. Ale cezeta przetelepała się dzielnie, nic jej nie odpadło (jak jej nie odpada od jej własnych wibracji, to co to dla niej taka droga ;p), strat w ludziach również nie odnotowano, można było jechać dalej. Wytęskniony asfalcik prowadził dalej przyjemnymi łukami, by wspiąć się w pewnym momencie na koronę wałów. Od podziwiania panoramy młodych wiosennych pól oderwał mnie pewien szczególny drogowskaz – o treści jak niżej:

DSC_0033
Przeprawa łodzią do Bytomia Odrzańskiego – Przeprawa czynna

A-ha! Atrakcja turystyczna ;] Wprawdzie ilość chętnych do przeprawiania się (zero) nie wskazywała na jego czynność, ale nawet gdyby działał, ja i tak nie zmierzałam na drugi brzeg – po tej stronie był mój cel podróży, a poza tym droga wojewódzka po tamtej stronie jest zbyt ruchliwa dla moich max 80 km/h. Skierowałam nieulękłą cezetę ku ścieżce wijącej się tajemniczo w dół i po raz kolejny moja ciekawość została nagrodzona z nawiązką. Ukazała mi się po pierwsze – wybrukowana droga przez bezdroża, a la poligon, tak jak lubię najbardziej, a po drugie – wielkie filary niegdysiejszego mostu.

a864aa

Nie miałam pojęcia, że tam był, chociaż logika by nakazywała, żeby znajdował się w miasteczku wielkości Bytomia Odrzańskiego. No więc kiedyś był, teraz nie ma – historia jakich wiele. Po tej stronie wygląda jak wygląda, po drugiej trochę lepiej.

a872

Podążając tą jakże urokliwą ścieżyną…

DSC_0032

…dotarłam do nieco konfundującego zestawu znaków (dla kogoś, kto zazwyczaj nie wjeżdża tam, gdzie zakaz, nie wchodzi, gdzie wstęp wzbroniony i czyta ulotki z leków), ale po chwili namysłu rozsądek zwyciężył i zebrawszy się na odwagę, podpyrkałam motorkiem na brzeg (rebel! :P).

DSC_0027

Popatrzyłam sobie, jak rzeka płynie i dalej w drogę, ku przygodzie. Z Bytomia do Siedliska to już rzut beretem z antenką, ale nie byłabym sobą, gdybym pojechała jak biały człowiek, od razu do celu, frontowym wejściem itd. Na samym wjeździe do miejscowości zauważyłam intrygującą dróżkę odbijającą w lewo – nawierzchni mizernej, destynacji niewiadomej… No to hajda w bok ;p Malunki na drzewach informowały, że to jakiś szlak rowerowy – z niezachwianą logiką uznałam więc, że to coś dla mnie, bo szlaki rowerowe zawsze są krajoznawcze, a cezeta to taki właściwie rowerek w porównaniu z dużymi motocyklami (seems legit ;] ). Faktycznie było malowniczo, z jednej strony Odra, a konkretnie jej zakręt, a z drugiej… yy, zabytkowy strumyk?

DSC_0039

Mimo niezaprzeczalnych walorów estetycznych, zmuszona byłam opuścić rowerowy szlak, gdyż zamek znajdował się na skarpie, a wyznając starą zasadę, że prawdziwy odkrywca się nie cofa, tylko szuka drogi przed sobą, musiałam jakoś przebić się przez osiedle domków, które dzieliły mnie od mojego celu. Po wyjechaniu niemalże poza teren zabudowany, dojechałam do głównej drogi, czyli wlotu do miejscowości od innej strony i zajechałam już pod sam zamek. A na miejscu zonk. Teren prywatny, wstęp verboten, turyści wynocha. No to zrobiłam cezecie pamiątkowe zdjęcie na tle, obejrzałam fosę i portal wejściowy i koniec zwiedzania. Aczkolwiek są tacy co potrafią wejść do środka i dzięki nim można przynajmniej wirtualnie coś zobaczyć.

DSC_0045Żeby nie wracać dokładnie tą samą drogą, obrałam kierunek przeciwny do tych dwóch, z których przyjechałam, ale tym razem przegapiłam właściwy skręt i zagalopowałam się w kierunku Sławy. Nie ma tego złego – droga ładna, przez las, zboczyłam sobie jeszcze oczywiście do jakiejś maleńkiej osady (Zwierzyniec, może i mały, ale jak się niedawno dowiedziałam, organizują sobie nawet zloty motocyklowe na polanie).DSC_0051

Jadąc dalej, natknęłam się w kolejnej wiosce na widok, który kazał mi zawrócić i przyjrzeć mu się z bliska. I dobrze, bo wyjęłam przy okazji atlas i sprawdziłam, że wszystko wszystkim, ale na okrężną drogę to mi może paliwa nie starczyć, a chyba nie miałam ze sobą zapasowego oleju, z tego co pamiętam, więc nawet tankowanie nie wchodziło w grę. Ale wracając do widoku – nie mogłam tego nie udokumentować :D

DSC_0057

Tym sielskim akcentem postanowiłam zakończyć zwiedzanie, czując się zaspokojona w kwestii niecodziennych doznań estetycznych, i oddaliłam się w kierunku przeciwnym do zachodzącego słońca – bo tak ;)

DSC_0052

Tradycyjna mapka podsumowująca:

mapka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *