Ośmielona sukcesem pierwszej wyprawy, ochłonąwszy też nieco z emocji, aczkolwiek nie tracąc entuzjazmu, podczas następnej wycieczki postanowiłam działać metodycznie i sporządziłam Plan (a plany, jak wiadomo, są po to, żeby wychodziły zupełnie odwrotnie ;) ). Plan istniejący tylko w głowie, utrwalony rzutem oka na google maps (przy galopującej sklerozie wiele mi to dało, ehe ;p), udał się tylko do połowy. Co nie oznacza, że druga połowa wycieczki była porażką – wręcz przeciwnie, nieplanowane trasy są wszak najciekawsze ;) Zamysł po prostu ewoluował w trakcie, ustalmy taką oficjalną wersję ;)
A czemu zagraniczna? Ano temu, że w poszukiwaniu przygody przekroczyłam granicę województw! (daleko nie miałam ;p)
Poza tym ekscytującym elementem adwenczerowym, pozostałe pozycje Planu opiewały m.in. na: odnalezienie styku trzech granic województw (jak się nie ma pod ręką trójstyku granic krajów, to dobre i takie coś), postój przy pomniku byka, przejazd malowniczą niewątpliwie (wg mapy) drogą wojewódzką nr 305 i ewentualnie zboczenie nad pobliskie jeziora. Trójstyk okazał się znajdować in the middle of nowhere, pośród mało atrakcyjnych pól uprawnych, byk był na swoim miejscu, natomiast lasy i jeziora objechałam od zupełnie drugiej strony, omijając tyleż niefrasobliwie, co nieświadomie, właściwy skręt na mej drodze.
Na dalszym etapie trasy usilnie próbowałam zgubić się jeszcze bardziej, podążając odruchowo za grupą napotkanych motocyklistów (napotkałam ich poprzez ich mnie dogonienie, wyprzedzenie i odjazd w siną dal – różnica prędkości nie sprzyjała wspólnemu podróżowaniu ;p), bez większego namysłu, że oni niekoniecznie zmierzają tam, gdzie ja. Szczątkowy zmysł orientacji w terenie nakazał mi jednak zatrzymać się w momencie, gdy już kompletnie nie kojarzyłam nazw miejscowości i jednak wyjąć tachany w plecaku atlas samochodowy, dzięki czemu odkryłam, że powinnam zrobić zwrot w tył i na lewo i dopiero tamtędy trafię do domu ;)
Nie był to koniec atrakcji, lecz dalsze trudy opowieści powierzę dokumentacji fotograficznej:
Na koniec, nie może zabraknąć mapki. Tym razem trasa dwukrotnie dłuższa niż poprzednio, przekroczone 100 km ;) Cezeta oficjalnie motocyklem wyprawowym ;p